poniedziałek, 20 maja 2013

PROLOG (Tsu)

(Akcja rozgrywa się w czasie wakacji )  
      

Dziewczyna zlustrowała chłodnym spojrzeniem kolesia stojącego na przeciwko. Był dużo wyższy. Ciemne włosy opadały mu na ramiona i zielone oczy. Wyglądał groźnie, ale Domino miała to gdzieś. Żaden dryblas nie będzie wpierdalać jej się w interes, ot co.
– To moja miejscówa. Wypad. – warknęła do nieznajomego. Ten tylko prychnął rozbawiony. Ani myślał stąd iść. – Głuchy jesteś? Won! – brunet najzwyczajniej w świecie wyciągnął z sobie fajkę i odpalił ją, opierając się o ceglaną ścianę. Z niedowierzaniem obróciła się w jego kierunku. Chłopak dmuchnął jej dymem prosto w twarz i uśmiechnął się kpiąco.
– Sorry mała. Nigdzie się nie wybieram. – Nie spuszczając z niej wzroku, z powrotem chwycił papierosa wargami. Domino zmrużyła oczy i fuknęła coś pod nosem. Pozostało zgarnąć mu wszystkich klientów. A to trudne nie będzie, biorąc pod uwagę fakt, że ona była dziewczyną.
– Jeszcze się przekonamy. – mruknęła i rozpięła zamek od skórzanej kurtki, eksponując dekolt. Przybrała ‘zabójczą–minę–numer–5’ i zerknęła w kierunku nadchodzącego dzieciaka. Na oko był w wieku gimnazjalnym. No cóż, nie jej sprawa. Tak, jak się spodziewała, bez wahania podszedł do niej, nawet nie patrząc w kierunku dryblasa obok. Już po kilku minutach chowała do tylnej kieszeni spodni 20zł, kątem oka obserwując wkurzoną minę czarnowłosego. – Coś się stało?- spytała niewinnie, posyłając mu słodki uśmieszek.
– Grasz nie czysto. Ja nie mam cycków, żeby nimi świecić. – żachnął się.
– Ojej… Tak mi jest strasznie, strasznie przykro… – burknęła beznamiętnie i odwróciła się do kolejnego klienta. Kakuzu zacisnął dłonie w pięści, obserwując jak wygrzebuje z plecaka dwie puszki i odbiera od chłopaka kolejne 2 dychy. Ona chce mu sprzątnąć klientów? Po jego trupie!
Przez następne kilka godzin prowadzili pomiędzy sobą cichą wojnę. Domino wykorzystywała to, czym natura ją obdarzyła, a Kakuzu przystał raczej na mrożące krew w żyłach spojrzenie pod tytułem „wara od niej bo wpierdol”. Co nie zmieniało faktu, że w dzisiejszych zarobkach i tak był daleko w tyle za nią. Właśnie podbiły do nich jakieś dresy. Z tryumfem stwierdził, że kierują się w jego stronę. Co więcej, zażyczyli sobie 3 duże paczki fajek, 3 piwa i „coś mocniejszego, obojętnie co”, czyli w sumie dawało mu to… 110 zł. I kto tu jest zajebisty? Ledwo się oddalili, a z cwaniackim uśmieszkiem przybliżył się do rywalki. Chwycił w dłoń plik banknotów i pomachał nim przed twarzą dziewczyny.
– Widzisz? Tak zarabiają zawodowcy. – szepnął cicho. Nagle rozległy się męskie głosy. Oboje zerknęli w kierunku ulicy. Po drugiej stronie jezdni stał radiowóz, a dwóch policjantów właśnie biegło w ich kierunku.
– Stójcie! Jesteście aresztowani za sprzedaż alkoholu nieletnim!
Poczuł jeszcze, jak ktoś wyrywa mu z dłoni pieniądze, a potem usłyszał odgłos szybko oddalających się kroków. Zdezorientowany spojrzał za siebie i co zobaczył? Roześmianą dziewczynę, uciekającą z jego forsą. Była już na zakręcie, gdy dotarło do niego, że wypadałoby spierdalać, o ile nie chce iść do kicia. Ignorując policjantów, wykrzykujących coś o prawie zachowania milczenia, puścił się pędem w ślad za uciekinierką. Wypadł zdyszany z uliczki i rozejrzał się za nią. Dostrzegł dziewczynę przy bramie parkowej. Zmiął w ustach przekleństwo i biegiem ruszył w jej kierunku.
Domino zerknęła za siebie. Na widok owego wielkoluda, zbliżającego się do niej w zastraszającym tępię, jęknęła cicho. Policjantami majaczącymi gdzieś w oddali się nie przejmowała. Zawsze może zwalić na niego, a co. Przyspieszyła, ale powoli zaczynało brakować jej sił. Chwilę później brunet dopadł do niej. Spodziewała się, że coś jej zrobi, ale o dziwo pchnął ją w krzaki i sekundę później sam w nie wskoczył. Oszołomiona leżała na ziemi, przygnieciona jego ciałem.
– Pokurwiło cię!? Złaź ze mnie zoczecu! – Zasłonił jej usta, przez co nie zdołała dokończyć zdania.
– Możesz się na chwilę zamknąć? – syknął. Zgromiła go wzrokiem, ale już się nie odezwała. Po chwili doszły ją głosy policjantów, niebezpiecznie blisko ich kryjówki. Kilka minut leżeli w bezruchu, nasłuchując uważnie. Kiedy w końcu stwierdzili, że jest bezpiecznie, Domino zepchnęła z siebie czarnowłosego i jak oparzona podniosła się na nogi. Już miała się oddalić, gdy gwałtowne szarpnięcie pociągnęło ją z powrotem w tył. Wpadła plecami na chłopaka. Kakuzu odwrócił ją przodem do siebie i spojrzał na nią wyczekująco.
– Czego? – burknęła.
– Oddawaj moja kasę.
– Nie.
– Oddawaj ty mała złodziejko!- syknął.
– Nie! – Zaczęła się wyrywać i okładać go pięściami. Kakuzu pozostał niewzruszony i z lekkim rozbawieniem przyglądał się staraniom brunetki. W końcu nie wytrzymał i parsknął śmiechem. – Czego rżysz? – fuknęła na niego.
– Nie ważne… – westchnął. – Zrobimy tak. Zatrzymasz sobie ta kasę, ale od jutra pracujesz ze mną i dzielimy się po połowie. – Bardziej stwierdził, niż spytał. Domino zmarszczyła brwi, rozmyślając nad jego propozycją. W sumie taka głupia nie była no i zysk też byłby większy… Nie ma nic do stracenia, a koleś był całkiem, całkiem więc…
– Stoi. – przytaknęła i uśmiechnęła się szeroko. – Domino. – Podała mu dłoń.
– Kakuzu. – Chłopak odwzajemnił gest i uniósł delikatnie kąciki ust, w czymś, co zdaje się miało być uśmiechem. No cóż, nad tym się jeszcze popracuje, stwierdziła.


***
            Isabel stała w kolejce do bramki. W jednej dłoni ściskała mocno bilet koncertowy, dodatkowo trzymając go na wszelki wypadek ponad głową. Jęknęła zrozpaczona w chwili, gdy zadzwonił telefon. Jej telefon. Zanurkowała wolną ręką w dół, prosto do kieszeni spodni, modląc się w duchu, żeby komórka nie wypadła jej na ziemię. Daremnie. To kurestwo wyślizgnęło jej się z dłoni i z trzaskiem wylądowało na chodniku.
Nie no błagam, zaszlochała w myślach i z trudem schyliła się po telefon.
Czarnowłosy rozejrzał się uważnie. Sorry bardzo, nie ma zamiaru stać jak jakiś ciołek w tej kolejce. Co to, to nie! W oczy rzuciła mu się kusząco wyglądająca luka w kolejce. Jakieś dwa metry od bramki. Idealnie!
Żwawo ruszył w tamtym kierunku i szybko wepchnął się pomiędzy jednego faceta, a drugiego. Odetchnął zadowolony i zrobił krok w tył.
–Auuuuu! – zawył ktoś. Głos wydobywał się z tłumu. Co gorsza, dobiegła jakby… Z ziemi? Marszcząc brwi spojrzał w dół. Rzeczywiście. Była tam jakaś dziewczyna, a on stał właśnie na jej palcach. – Rusz się kurwa! – ryknęła. Itachi uniósł nogę, wciąż nie spuszczając wzroku z nieznajomej. Szatynka podniosła się szybko i rzucając mu urażone spojrzenie, zaczęła masować obolałą dłoń.
– Sorry. – mruknął i obrócił się z powrotem w kierunku bramki. Cały czas czuł na sobie wściekły wzrok dziewczyny. Zerknął na nią. – Co znowu?
– Tobie się, cholera nie pomyliły miejsca?
– Co? Nie, nie koniecznie. – przerwał na chwilę. – A co stałaś tu? – zapytał nagle.
Żeś zabłysnął kurwa.
Prychnęła w myślach.
– Wyobraź sobie, że tak. – wysyczała przez zęby. Żyłka na jej skroni zaczynała już niebezpiecznie pulsować. Co cholerny pokurwieniec, toto się po prostu we łbie nie mieści. On sobie żartuje, czy jak? Bardzo to kurwa zabawne, bardzo. Tak się na chama wpierdalać w kolejkę. Niedoczekanie!
– Aha. Pech.
Is aż rozdziawiła usta ze zdumienia. Co on sobie wyobraża? Że tak sobie z buta wbije i wszystko będzie cacy? W jakim on światku żyje?
– Weź wypieprzaj! – Chwyciła go za fraki i wypchnęła z kolejki. Wszyscy momentalnie ucichli i spojrzeli na szamoczącą się parę. Co trochę sypały się przekleństwa, aż w końcu zainterweniowali strażnicy i wywalili oboje. – To jego wina! Ja nic nie zrobiłam! – jęczała Isabel, jednak mężczyźni najwyraźniej mieli to w dupie.
– Przymknij się. Tu wszystko jest tylko i wyłącznie twoja wina.
– Ty… – Powoli obróciła się w jego stronę. Z jej oczu biła nieukrywana żądza mordu. – Ty przeklęty, cholerny, wkurwiający… – zaczęła wyliczać, z każdym słowem podchodząc coraz bliżej niego. Uniosła dłonie, jakby szykując się do uduszenia chłopaka. Itachi mimowolnie się wzdrygnął.
S- Straszna!
Stwierdził w myślach.
– Wiesz jak długo czekałam na ten koncert? – Momentalnie spuściła głowę i załamana usiadła na krawężniku.- A teraz przez ciebie na niego nie pójdę. Wielkie dzięki… – burknęła cicho. Brunet zamrugał zdezorientowany. Co to cholera było? Najpierw wygląda, jakby miała go zamordować, a teraz jest bliska płaczu? Rozejrzał się po okolicy. Przechodnie rzucali im ukradkowe spojrzenia, szepcząc coś pomiędzy sobą. Zajebiście, tego tylko brakowało.
– Oddam ci kasę za bilet. Tylko błagam, ogarnij się. – Chwycił ją za materiał bluzki i podciągnął w górę. Oczy Is rozbłysły zawadiacko.
– Oddasz mi za dwa bilety.
– CHYBA ŚNISZ!
– Jesteś taki okrutny…! – zawyła płaczliwie, zakrywając twarz dłońmi. – Zniszczyłeś moje marzenia! Nienawidzę cię! – zaczęła się wydzierać, ściągając na siebie uwagę ludzi naokoło. Itachi zacisnął usta w wąską kreskę i ignorując ciekawskie spojrzenia wydobył z kieszeni kurtki portfel, a z niego 5 stów. Potem wcisnął je dziewczynie w rękę.
– Masz i się zamknij. – warknął.
Isabel z niedowierzaniem wpatrywała się w banknoty w swojej dłoni. Dobra. Nie myślała, że on to na serio zrobi.
– Nie mogę tego przyjąć. – mruknęła.
– Co… Jak… JAK NIE MOŻESZ!?
– No, po prostu.
– Kobieto zdecyduj się w końcu, no ja pierdolę! – Wzniósł ręce do nieba w geście bezradności. Isabel przypatrywała mu się przez chwilę, a potem wybuchnęła głośnym śmiechem. Itachi posłał jej obrażone spojrzenie, ale też się zaśmiał. – Przejdziemy się? Postawię ci kino, jako zadośćuczynienie.
– Dla mnie bomba. – przytaknęła i ruszyła za nim.



***
            Yami rozejrzała się po pomieszczeniu i westchnęła cicho. Zlot fanów My Little Pony- czekała na to calusieńki rok i miała zamiar bawić się świetnie! Pogładziła napchaną torbę wiszącą na jej ramieniu i uśmiechnęła się pod nosem. Ruszyła w kierunku pustych sal, gdzie można się było przebrać. Prześlizgnęła się przez drzwi z napisem „KOBIETY” i stanęła w wolnym rogu. Zrzuciła swój bagaż i rozsunęła zamek. Wydobyła z torby starannie złożony strój, w którego skład wchodziły jeansowe szorty, żółta, kraciasta koszula, peruka i kapelusz. Swoje kowbojki miała już założone.
Wsunęła na siebie obcisłe spodenki, dopinając zamek i mały, srebrny guzik, a potem włożyła koszulę. Związała ją tuż pod linią biustu, odsłaniając tym samym gładki brzuch. Potem sięgnęła po perukę. Rozczesała starannie blond loki i, spiąwszy wcześniej swoje naturalne, brązowe włosy, włożyła na głowę sztuczną czuprynę. Gęste pasma opadły na jej ramiona. Yamiko przejrzała się w lustrze, by po chwili dość do wniosku, ze zaplecie z włosów gruby warkocz. Gdy włosy były gotowe, wsunęła  jeszcze kapelusz i wyszła z małej salki.
Chodziła od stoiska do stoiska, rozmawiając z różnymi ludźmi. Kilkoro z nich zrobiło sobie z nią zdjęcie. W pewnym momencie usłyszała głośne śmiechy. Zerknęła w kierunku, s którego prawdopodobnie dochodziły i zauważyła spory tłumek, zbierający się wokół czegoś, lub kogoś. Zaciekawiona ruszyła w tamtą stronę. Przedzierając się przez tłum gapiów, starała się ignorować pogwizdywania i rożne komentarze na temat jej stroju. Ktoś nawet klepnął ja w tyłek. Yami cudem zdusiła w sobie chęć walnięcia ów żartownisia.
Panuj nad sobą, Yami. Panuj nad sobą… To tylko jakiś neandertal. Jesteś od niego lepsza… Panuj and sobą.
Powtarzała sobie w myślach. Wreszcie przedarła się na przód. Jej oczom ukazał się… Chłopak. Przebrany za Rainbow Dash. Rozbawiona przypatrywała się jak wykonuje różne sztuczki. A to staje na rękach, a  to robi salto… W pewnym momencie potknął się o czyjąś nogę i poleciał prosto an dziewczynę. Byłby się wywalił, gdyby go nie przytrzymała, o mały włos sama nie kończąc na podłodze. Na krótki moment ich wzrok skrzyżował się. Yami jeszcze nigdy nie widziała tak beztroskiego, radosnego spojrzenia. Mimowolnie się uśmiechnęła, co nieznajomy natychmiast odwzajemnił. Nagle ktoś gwizdnął przeciągle i pchnął ją w ramiona chłopaka w momencie, kiedy ten akurat się wyprostował.
– Rainbow x Apple! – wrzasnął jakiś facet. Yamiko otworzyła szeroko oczy i rozpaczliwie szukała najszybszej drogi ucieczki, kiedy poczuła pewne dłonie obejmujące ją wokół nadgarstków. Zdezorientowana zerknęła na nieznajomego, który jedynie wyszczerzył się do niej i przyciągnął ją do siebie. Jakby tego było mało, zaczął sobie najzwyczajniej w świecie tańczyć, jednocześnie ciągnąc ją za sobą.  Usilne próby wyswobodzenia się spaliły na panewce, więc nie pozostało jej nic innego, jak dołączyć do zabawy. Początkowe zażenowanie ustąpiło w końcu rozbawieniu. Teraz oboje pląsali w rytm muzyki, śmiejąc się z siebie nawzajem. Odtańczyli jeszcze 2 takie tańce, zanim zdyszani wyrwali się z tłumu gapiów. Chłopak porwał ją za sobą i zatrzymał się dopiero przy ławkach. Usiadł na jednej z nich i bezceremonialnie pociągnął ją w dół. Yami wylądowała na jego kolanach, rumieniąc się lekko.
– Tobi jestem. – odezwał się, zanim cokolwiek powiedziała. Na chwilę zamarła z rozchylonymi ustami. Widząc jej minę, Tobi parsknął śmiechem. Dopiero wtedy oprzytomniała.
– Yamiko. – mruknęła. – Ale wolę Yami.
– Yami… – zamyślił się. – Yami i Tobi. Pasują do siebie, nie uważasz? – zachichotał.
Ponownie stwierdziła, że tak wyluzowanego, beztroskiego kolesia widzi pierwszy raz w życiu. I bynajmniej jej to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie!



***
            Wokół rozbrzmiewał warkot motorów. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, wymijając lśniące maszyny. Boże, jak ona to kochała… Co może być lepszego, niż wyścig o poranku? Minęła jakąś grupkę chłopaków, przypadkiem potrącając jednego ramieniem.
– Sorry! – zawołała, gdy ten się za nią obejrzał.
– Spoko. – mruknął. Oczarowana wpatrywała się w znudzone oczy, przesłonięte nieznośnymi kosmykami włosów. Gwałtownie odrzucił je na bok, na moment krzyżując z nią swoje spojrzenie. Kumple zaczęli coś do niego gadać, przez co oberwali po łbach. Itami zaśmiała się cicho i poszła dalej.
Wspięła się na dach budki, w której przyjmowano zakłady. Miała stąd świetny widok na cały tor, który musieli pokonać w wyścigu. Na stracie dostrzegła tego samego chłopaka , na którego wpadła wcześniej. Dopiął skurzaną kurtkę i wsunął na głowę czarny kask. Itami westchnęła cicho. Był w jej typie. Niesamowicie przystojny z tymi rozwianymi, odrobinę przydługimi, czerwonymi włosami i czekoladowymi oczami. A jego głos… Od samego wspomnienia przechodziły ją ciarki. Jeśli wygra, to się z nim zakumpluje- postanowiła sobie.
Ktoś wystrzelił z pistoletu, obwieszczając tym samym start. Motory ruszyły niemalże w tym samym czasie. Zaledwie kilka sekund później rozpoczęła się rywalizacja. Stawką był 30 kawałków dla zwycięzcy. Gdy jedna z maszyn się przewróciła, tarasując drogę innym, dziewczyna wciągnęła głośno powietrze. Cały czas obserwowała chłopaka. Uniknął zderzenia, robiąc sobie rampę z kawałka blachy i przeskakując nad dwoma innymi motorami. Kiedy wylądował z powrotem na torze, kamień spadł jej z serca.
Przygryzając wargę, obserwowała jak wymija kolejnych przeciwników, zostawiając ich w tyle. Gdy był już na ostatniej prostej, niespodziewanie dogonił go jakiś mężczyzna.
– Nie przegram z jakimś gówniarzem! – krzyknął i zajechał mu drogę. Czerwono włosego kosztowałoby to kraksę. Jakimś cudem zdołał jednak utrzymać maszynę w pionie, jednak został w tyle za przeciwnikiem. Obrzucił go kilkoma niewybrednymi epitetami i przygazował. Jeszcze nie przegrał. I nie ma zamiaru tego robić! Po chwili na nowo się z nim zrównał. Jechali łeb w łeb, co jakiś czas na siebie zerkając. Nagle mężczyzna odjechał nieco w bok. Sasori w porę zorientował się, co zamierza i przyhamował w momencie, gdy ten odbił w jego stronę. Motocyklista krzyknął zaskoczony i nim ktokolwiek zareagował, uderzył w stertę opon. Tym samym czerwono włosy miał zapewnione zwycięstwo.
Itami zeskoczyła z budki i powoli ruszyła w stronę tłumu. W myślach wykłócała się sama ze sobą, czy to aby na pewno dobry pomysł. Bo przecież go nie zna. A jeśli ma dziewczynę? A co jak zrobi z siebie idiotkę? A jak ją wyśmieje?
Zanim się zorientowała, już stała przed nim. Podniosła powoli wzrok, natrafiając na pytające spojrzenie czekoladowych oczu chłopaka.
– Cześć. – wydukała.
– Cześć.
– To pewnie wyda ci się głupie… Nie znamy się w końcu, ale… Postanowiłam sobie, że jeśli wygrasz, to się z tobą zakumpluje. No i wygrałeś i ja tego, no… – zaniemówiła. Dopiero teraz do niej dotarło, co właśnie zrobiła. O BOŻE! Widzisz i nie grzmisz! Jak mogła się tak wygłupić! Jak mogła…
– Spoko. Deidara. – skinął na blondyna. Zerknęła na owego Deidarę, który podał chłopakowi marker. Okej, teraz już nic nie rozumiała. Ku jej zdumieniu, czerwono włosy ujął jej dłoń, zaskakująco delikatnie i zębami zdjął skuwkę markera. Szybko napisał coś na wierzchu dłoni dziewczyny, a  potem uśmiechnął się nieznacznie i odszedł bez słowa, pozostawiając ja samą. Itami wpatrywała się w jego plecy oszołomiona, by po chwili niepewnie zerknąć na tajemniczy napis. Jej oczom ukazał się rząd cyfr i dwa słowa „zadzwoń- Sasori”. Zamrugała, chcąc się upewnić, czy dobrze widzi. Numer jednak nie znikał i nie zapowiadało się na to, żeby miał zamiar to zrobić. Znów podniosła głowę, szukając w tłumie chłopaka, jednak nigdzie nie mogła go dostrzec.
– Sasori… – szepnęła sama do siebie, a  jej usta rozciągnęły się w delikatnym uśmiechu.



***
            Szatynka rozejrzała się po kaplicy. Ściany wyłożone czarnym marmurem połyskiwały tajemniczo w świetle wielkich, czerwonych świec. Jej obcasy wybijały miarowy rytm na obsydianowej podłodze, po środku której dostrzegła krąg Jashina. Odetchnęła głęboko, odgarniając grzywkę z oka i ruszyła w kierunku symbolu jej boga. Wokół zaczynali gromadzić się inni wyznawcy. Z zaciekawieniem zerkała na przybyłych. W większości byli to mężczyźni po trzydziestce… Nikogo w jej wieku. Szkoda.
Przystanęła gdzieś na uboczu, wsuwając dłonie do kieszeni. To była jej pierwsza msza, nie wiedziała zbytnio, gdzie się podziać. Nagle za plecami usłyszała ciche chrząkniecie. Stłumiła krzyk, usilnie wyrywający się z jej ust i błyskawicznie obróciła się do nieznajomego. Ze zgrozą stwierdziła, że stoi przed postawnym mężczyzną. Na jego piersi widniał wisior z symbolem Jashina. Miał na sobie ciemne szaty, a do skórzanego pasa przytroczony połyskujący sztylet. Zmierzył ją ciemnymi oczyma.
– Ja… Przepraszam… Jestem tu nowa i… – Uciszył ją ruchem ręki, a po chwili przywołał do siebie kogoś. Zerknęła przez ramię na przybysza, którym okazał się chłopak. Był zdaje się w jej wieku.
Chociaż jeden, stwierdziła z ulgą.
– Hidan, zajmij się nią. – Nieznajomy odezwał się władczo i odszedł, zostawiając ją sam na sam z siwowłosym. Odprowadziła mężczyznę wzrokiem.
– Raaanyyy… Ledwo dostał tą fuchę i już mu władza do łba uderza… – Odezwał się chłopak. Miał wyluzowany, odrobinę prześmiewczy ton głosu.
– Fuchę…? – Soli posłała mu nic nierozumiejące spojrzenie.
– Ta... Głównego Kapłana. – mruknął. Dziewczyna momentalnie zbladła. Pierwszy dzień i już wlazła w drogę szefowi. Świetnie, po prostu zajebiście. Chyba tylko ona tak potrafi… – Jesteś nowa?
– Mhm. Soli. – Przedstawiła się.
– Fajnie. Wreszcie ktoś normalny. Do tej pory byli tu sami faceci, albo napalone baby… Wiesz jak trudno się od takich opędzić…? – westchnął teatralnie. Nie sposób było się nie roześmiać. Soli jakimś cudem nie wybuchnęła śmiechem. Może będzie miała chociaż jednego kumpla? Jej rozmyślania zostały przerwane przez ich obiekt. Hidan objął ja ramieniem i ruszył w kierunku kręgu na środku kapliczki. Dopiero teraz zorientowała się, że wszyscy zaczynają się zbierać wokół. Zdezorientowana zerknęła na chłopaka obok i za jego przykładem chwyciła swój wisior, oplatając łańcuszek wokół dłoni. Uniosła symbol do ust i zaczęła odmawiać modlitwę, tak jak Hidan. W tym czasie Kapłan wszedł do środka kręgu.
Soli uchyliła jedną powiekę i zaczęła obserwować mężczyznę. Mamrotał coś cicho, jakby był w transie. W tłumie po jej przeciwnej stronie ktoś się poruszył. Po chwili dostrzegła różowo włosą dziewczynę wyłaniająca się tłumu. Miała skrępowane na plecach ręce i zakneblowane usta.
– Hidan… Co oni z nią zrobią? – szepnęła do siwowłosego. Chłopak zerknął na nią i uśmiechnął się tajemniczo.
– Ćśśś… Zobaczysz…
Z powrotem przeniosła wzrok na Kapłana. Wpatrywała się, jak nacina policzek dziewczyny, a potem zlizuje krew. Zszokowana stwierdziła, że skóra mężczyzny pokryła się czarno białym wzorem, przypominającym ludzki szkielet. Owszem, słyszała, że ta religia jest inna niż pozostałe, niezwykła… Ale to przekraczało jej najśmielsze oczekiwania! Szeroko otwierając oczy, wpatrywała się z Kapłana. Kiedy uniósł dłoń z ostrzem, wymierzając je we własną pierś, zdusiła w ustach jęknięcie. Nim zdążyła jakkolwiek zareagować, sztylet został przez niego wbity prosto w serce. Szatynka odrętwiała wpatrywała się w krew sącząca się z rany. Nieznajoma dziewczyna zachwiała się i opadła martwa na posadzkę, a Kapłan wzniósł oczy w górę i uśmiechnął się błogo.
Soli zakryła usta dłonią. Była zszokowana tym, co właśnie zobaczyła. Znowu poczuła obejmujące ja ramię. Rozdygotana spojrzała na Hidana. Uśmiechnął się do niej i skinął na ławkę. Sztywno ruszyła w tamtym kierunku. Usiadła na zimnym marmurze.
– I jak? – odezwał się.
– To… To było…
– Ohydne? Też tak miałem po pierwszym razie. Potem przywykniesz. – mrugnął do niej porozumiewawczo. Niepewnie przytaknęła, zerkając ukradkiem na kilka postaci wynoszących martwe ciało różowo włosej. – Spalą je. – Hidan odpowiedział na nieme pytanie brązowowłosej. Siedzieli w ciszy. Ona starała się poukładać w głowie to, czego przed chwila  była świadkiem, a on nie chciał jej w tym przeszkadzać. Bądź, co bądź, taki rytuał to niecodzienny widok. – Masz dzisiaj jakieś palny? – odezwał się w końcu.
Soli zerknęła na niego.
– Nie specjalnie… A co?
– Teraz już tak. – wstał i podciągnął ja na nogi. – Chodź. – wyszczerzył się i pociągnął za sobą, nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź. Dziewczyna posłusznie ruszyła za nim. Spojrzała na dłoń, obejmującą pewnie jej nadgarstek i uśmiechnęła się pod nosem. Już zaczynała go lubić.


***
            Brązowowłosa zerknęła jeszcze raz na listę tytułów, które były jej potrzebne, a potem rozejrzała się po bibliotece. Po chwili namysłu ruszyła w głąb półek, szukając odpowiednich książek. Slalomem mijała kolejne regały, mamrocząc pod nosem poszczególne tytuły i  odkładając je na niski wózek, który pchała przed sobą.
W końcu dostrzegła ostatni z woluminów. Na jej nieszczęście, znajdował się na najwyższej półce. Dziewczyna skrzywiła się i podeszła bliżej, zadzierając głowę do góry. Wbiła wzrok w książkę, jakby chciała ściągnąć ją siłą woli, jednak ta ani drgnęła. No cóż, zawsze warto spróbować, prawda? Oparła dłonie na biodrach, zastanawiając się jak niby ma jej dosięgnąć. W pewnym momencie rozejrzała się za jakimś stołkiem, jednak nic nie rzuciło jej się w oczy. Westchnęła cicho.
Wspięła się na palce i wyciągnęła rękę w górę. Już, już prawie dosięgnęła opasłego tomiszcza, by za chwilę zderzyć się z brutalną rzeczywistością. Jakaż to fala zrezygnowania  i rozgoryczenia zalała ją od środka, gdy place jedynie musnęły grzbiet książki, jednocześnie wpychając głębiej w regał. Ta, teraz to jej na pewno nie sięgnie.
Niby mogłaby pójść po kogoś wysokiego i po prosić o pomoc, ale jaką miała gwarancję, że kiedy wróci, ta książka nadal tu będzie? Co gorsza, była ostatnia, a na prawdę jej potrzebowała! Teraz! Zaraz! Natychmiast! Nie pozostało jej nic innego, jak czatować przy półce i czekać na jakiegoś wybawiciela. Ewentualnie dalej próbować.
Wszedł do środka i od razu skierował się na dział z książkami przygodowymi. Przechodząc między regałami, kątem oka zauważył dziewczynę, usiłująca dosięgnąć jakiejś książki. Chwilę przyglądał się jej wysiłkom, tłumiąc w sobie śmiech. W końcu postanowił jej pomóc. Powoli ruszył w jej kierunku. Zatrzymał się tuż za nią i bez najmniejszych trudności sięgnął po książkę. Dłoń dziewczyny znieruchomiała, gdy jej właścicielka dostrzegła, jak ktoś bezczelnie kradnie jej łup z przed nosa.
– Hej! Byłam pierwsza! – burknęła obrażona, obracając się w stronę owego złodziejaszka. Na widok rozbawionego spojrzenia, zarumieniła się. – Możesz mi ją oddać? Jest mi potrzebna. – dodała już spokojniej.
– Japonia? – Czerwono włosy zerknął na tytuł, ignorując prośbę nieznajomej. – Lubisz Japonię?
– Tak. Chcę tam kiedyś pojechać. – przytaknęła.
– Aha… Trzymaj. – Wręczył jej grube tomiszcze i jak gdyby nigdy nic poszedł sobie. Ushio odprowadziła go wzrokiem, do póki nie zniknął jej z pola widzenia. Serce waliło jej niemiłosiernie. Beznadziejne uczucie. Przecież nawet go nie zna. Pierwszy raz widzi go na oczy!
Nie podziękowałam, uświadomiła sobie nagle.
On jej pomógł, a ona mu nie podziękowała. Takie to banalne, ale przynajmniej pretekst jest. Ruszyła w ślad za nim. Dostrzegła chłopaka przy książkach przygodowych i ruszyła w jego kierunku. Zatrzymała się kilka kroków za nim. Dopiero teraz zaczęła się zastanawiać, co dokładnie ma mu powiedzieć.
Cześć! Zapomniałam ci podziękować…- odpada.
Hej, nie podziękowałam ci,  a wypadałoby, więc…- bezsens.
– O. To ty? – wzdrygnęła się, gdy usłyszała jego głos. No przecież stoi tu jak jakaś idiotka i gapi się na niego. Ciekawe, co sobie o niej pomyślał…
– Cześć. – mruknęła. – Ja… Chciałam ci podziękować za wtedy… Wiesz…
– Hm? I tylko po to przyszłaś? – uniósł brwi w geście rozbawienia.
– Etto… No, tak... Ta jakby.
Chłopak nie wytrzymał i parsknął śmiechem, przyprawiając ją o parę wściekłych rumieńców. Spuściła głowę, starając się ukryć swoje zażenowanie.
– Wybacz... Po prostu… Jesteś niemożliwa. – zachichotał cicho.
– Ta. Dzięki. – sarknęła.
– Nie ma za co. – mrugnął do niej zawadiacko. – Nagato jestem. – Wyciągnął w kierunku szatynki bladą dłoń. Dziewczyna wpatrywała się w nią, nieco zmieszana.
–U-Ushio… – mruknęła cicho i chwyciła ją.
Nagato okazał się na prawdę miłym chłopakiem. W bibliotece zasiedzieli się do wieczora, a kiedy wyszli, zaoferował się, że ją odprowadzi. Jej protesty na nic się zdały i koniec, końców została odprowadzona pod samą klatkę. Chwilę rozmawiali, do póki nie dostała SMSa z pytaniem, gdzie jest.
– Spadam. Już się cisną, że nie ma mnie w domu… – westchnęła. – Na razie. Jeszcze raz dzięki za książkę.
– Nie ma sprawy. – wzruszył ramionami i zanim odeszła, cmoknął ja szybko w policzek. Ushio otworzyła oczy szerzej i z niedowierzaniem wpatrywała się w plecy chłopaka. Na jej twarzy ponownie wykwitły szkarłatne rumieńce. Sztywno odwróciła się do drzwi i czmychnęła do domu.
– Tadaima! – rzuciła tylko i pognała do swojego pokoju. Jej rodzice wymienili nic nierozumiejące spojrzenia, ale stwierdzili w końcu, że to nie ich sprawa.


***
            Podniosła wzrok sponad wyświetlacza smartfona i obrzuciła nim parki siedzące naprzeciwko. Jaki sens jest w wyciąganiu jej z domu tylko po to, żeby przez bite dwie godziny miziać się z chłopakami w zasranej kawiarence i mieć ją głęboko w dupie? W tym czasie mogła napisać kolejne rozdziały, ale nie. Tsuki idziesz z nami! Tsuki będzie fajnie! No zajebiście jest po prostu. Lepszego popołudnia wymarzyć sobie nie mogła… Westchnęła głośno, starając się zwrócić na siebie uwagę koleżanek. No ale gdzie tam, były zbyt zajęte wpierdalaniem lodów ze swoimi chłopakami. Dziewczyna wywróciła oczami i rozwaliła się na dwuosobowej ławce, na której aktualnie siedziała. Wyprostowała nogi, zajmując wolne miejsce i wsunęła słuchawki do uszu, przymykając jednocześnie oczy.
Miała wrażenie, że słyszy rozmowę. Coś wołali? Chuj z tym…
Nagle ktoś wyrwał jej z ucha słuchawkę. Wściekła otworzyła oczy i zerknęła w bok. Zobaczyła czyjeś nogi. Podniosła wzrok wyżej, aż natrafiła na jakiegoś blondyna. Wpatrywał się w nią wyczekująco.
– Czego? – warknęła.
– Możesz się posunąć?
– Hmmm… Niech no pomyślę, nie. – prychnęła i jak gdyby nigdy nic zaczęła przeglądać play listę.
– Spytam jeszcze raz. Raczysz się posunąć? – powtórzył chłopak. Spojrzała na niego znudzona, a on uśmiechnął się wymuszenie. Czarnowłosa westchnęła i łaskawie podkurczyła nogi, zwalniając miejsce. Ledwo tam usiadł, a z powrotem je wyprostowała, rozwalając się na jego kolanach. – Ej!
– Szczymryj. – ucięła. Deidara spiorunował ją wzrokiem, jednak mało ją to obchodziło.
Siedzieli w takim towarzystwie następną godzinę. Dziewczyny wymieniły ze sobą porozumiewawcze spojrzenia i wstały niemal jednocześnie.
– Tsuki, chodź. – zawołała Ushio.
– Nie.
– CHODŹ! – warknęły jednocześnie. Brunetka skrzywiła się, ale posłusznie poszła z nimi do toalety.
– No? Czego chcecie…? – zaczęła znudzona i momentalnie znieruchomiała, natrafiając na 6 par oczu wwiercających się w jej osobę. – Dooobra… To jest dziwne. Ja może do nich wrócę, a wy… Odsapnijcie sobie, czy coś… – Wykonała gwałtowny w tył zwrot, jednak Soli już zdążyła zagrodzić jej drogę. Przełknęła cicho ślinę.
– Musimy pogadać, Tsu. – odezwała się Ushio, a reszta przytaknęła jej zgodnie.
Sasori zerknął w kierunku drzwi od łazienki, gdy nagle poczuł wibracje telefonu. Sięgnął do kieszeni. SMS od Itami? Przeleciał wzrokiem po tekście.
– Panowie, spadamy. – mruknął, podnosząc się z krzesła.
– Coooo? Czemu? – zawył Tobi, ale zaraz zamilkł, spiorunowany wzrokiem przez Akasunę. Deidara również wstał, jednak jego nie wiedzieć czemu usadzili z powrotem na miejscu. Posłał kumplom pytające spojrzenie.
– Nie mamy kasy. Płacicie z Tsuki pół na pół. Na razie! – Nim zdążył zaprotestować, oni już się ulotnili. Potem dostrzegł tylko dziewczyny wymykające się ukradkiem z kawiarenki. Prychnął pod nosem i sięgnął po portfel, gdy nagle…
– O cholera. – zaklął cicho. Kieszeń była pusta. Zapomniał go z domu? Zajebiście… Po prostu świetnie. Ta karlica go najpewniej zatłucze.
Zaczął układać w myślach jakąś trafną wymówkę, gdy usłyszał ciche prychnięcie.
– Niech no zgadnę… Nie masz portfela, a te jełopy poszły sobie bez płacenia? – uniosła lekko brwi. Blondyn uśmiechnął się przepraszająco i wstał. Skąd ona wiedziała, że tak będzie…? Wywróciła oczami i zawołała kelnerkę. Deidara, nieco speszony przyglądał się jak dziewczyna wyciąga z kieszeni spodni kasę i płaci za nich wszystkich. Głupio mu było, no… – Chodź. – skinęła na drzwi i ruszyła przodem.
Szli przez chwilę w milczeniu. Rozmowa się nie kleiła, niechęć Tsuki była niemalże namacalna. Deidara pogwizdywał cicho, co jakiś czas zerkając na nią. Bawiła się telefonem, zupełnie ignorując jego osobę. Nagle jakiś koleś ich potrącił i wyrwał czarnowłosej smartfona.
– Ej! Oddawaj! – wydarła się i pobiegła za złodziejem. Deidara chwilę wpatrywał się w oddalające się postacie, a potem oprzytomniał i puścił się pędem za tamta dwójką. Dogonił ich dwa skrzyżowania dalej, na zakręcie. Brunetka szarpała się z tym gościem, obrzucając go najróżniejszymi wyzwiskami. Stłumił parsknięcie i podszedł do nich. Bez zastanowienia wyrwał kolesiowi telefon i spojrzał na niego z góry.
– Co się mówi? – syknął.
– Przepraszam. – bąknął tamten i zwiał. Tsuki odprowadziła do pogardliwym spojrzeniem
– Rany ale palant. – Wygładziła włosy i odwróciła się do Deidary. Blondyn podał jej komórkę. – Dzięki. – Nieznacznie uniosła kąciki ust. Dobra. Nie był zły. Tylko cholera, pyskował jej. A ona tego nie lubi. Ale nad tym można jeszcze popracować…
         

16 komentarzy:

  1. Super się zaczyna czekam na następne ;D pozdrawiam i życzę wam duuużo weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdzialik ^^ Podobał mi. Możesz się szykować na to że będę czytać tego bloga od teraz aż do końca i będe się starać komentować każdy rozdział... to na tyle :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kilka błędów wyłapałam, ale to nie zmienia faktu, że prolog zajebisty! Yashinie... Zazdroszczę wam talentu... Wam wszystkim! No to ja czekam na szybkiego next'a ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebiste! Już nie mogę się doczekać następnego~! Najbardziej podoba mi się paring Domino x Kakuzu i Tobi x Yami! Po porstu boskie!
    Czekam na nexta~!
    ~Natuśka-chan

    OdpowiedzUsuń
  5. Buahahaha, czyham na next xD
    Generalnie wszystko git, tylko 1 rzecz się nie zgadza z zakładką bohaterki: nie ma wzmianki, że Tsu zamierza Deidarę trzymać na krótkiej smyczy xD
    Nie no. Prolog zajebisty i nie ma 2 zdań. Akcja z Yami i Tobi była słodka ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny prolog! Historia każdej z dziewczyn była ciekawa, oby tak dalej! Czekam na następną notkę :)
    Martyna ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj cała Tsuki nie ma co. Zapowiada się mega ciekawe opowiadanie.:) Ja chce pierwszy rozdział.:)
    ^Sakebu^

    OdpowiedzUsuń
  8. Super prolog..... czekam na next'a..... Is kiedy będzie u ciebie notka?! Bo chce sie dowiedzieć co sięwydarzy w Lesie Śmierci.... jak poradzi sobie minato i kushina.... a ten wasz blog jest osom!!!! ubawiłam się po pachy i przy każdej historii nie mogłam złapać oddechu.... czekam z niecierpliwością na next'a.....

    OdpowiedzUsuń
  9. Polubiłam Tsuki.Cholernie polubiłam Tsuki.Bo wybrała Deidarę.A Deidarę lubię najbardziej z całego "Naruto".I fajne poznanie było i w ogóle.Inne dziewczyny też mi do gustu przypadły,ale i tak wolę Tsuki ^^.

    Kataki ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytam, czytam i: "Podniosła wzrok sponad wyświetlacza smartfona i obrzuciła nim parki siedzące naprzeciwko. Jaki sens jest w wyciąganiu jej z domu tylko po to, żeby przez bite dwie godziny miziać się z chłopakami w zasranej kawiarence i mieć ją głęboko w dupie?". Myślę sobie: 'To na pewno Tsu'. Po chwili drę się jak głupia: 'A NIE MÓWIŁAM!?'. XD
    Ushio, Nagato? Powinnam się teraz wściec, ale że jesteś moją żoną to wybaczam. Znaj łaskę męża. >u<
    Przyznam się, że strasznie się uśmiałam w niektórych momentach. Aż ryczałam. Serio. ^O^
    Prolog epicki, już jestem ciekawa ciągu dalszego. Na pewno będę czytała. Nie ma bata! >3<

    OdpowiedzUsuń
  11. Najdłuższy prolog ever xD

    Dobra, skoro jest siedem narracji, to muszę po każdej napisać opinię, bo potem mi się wszytko pomiesza, no i znając siebie i tak zapomnę połowę rzeczy, które chciałam powiedzieć ;__;



    Domino: W sumie czytam twój twór pierwszy raz (masz jakiegoś własnego bloga?), ale bardzo podoba mi się sposób w jaki piszesz. Nie będę pierdoliła o przyjemnym czytaniu, lekkości itd, itp, po prostu jest zajebiście i czuję, że doskonale o tym wiesz. Doskonały początek znajomości - okraść kolesia, a potem jeszcze go pobić (że nie wspomnę o odebraniu mu 'klientów') - wyczuwam miłość idealną. Fajny cycykowy sposób.

    Isabel: O matko ale się uśmiałam xD Co za Itachi, wystarczy popłakać trochę, pokrzyczeć, a on ci tu wyskakuje z pięcioma stówami?! Lol xD Fajne zmiany nastrojów, ach Itaś będzie miał ciężki orzech do zgryzienia xD Ale tak wgl.. koncert na który tak bardzo chciała iść, na który wydała 250 na bilet.. a zamiast tego kino z jakimś typkiem.. No ja bym się wkurviła.. żartuję z Itachim wszystko <3 No i tak się wczytałam w autorkach i powiem ci, że.. Kurt Cobain! *.* Dobry gust kochana. A tak wgl kiedy notka u ciebie? ;__;

    Yami: O tu już widzę przechodzimy do konkretów :D Z grubej rury: przytulanki, tańce, siedzenie na kolanach.. No i ten bezpośredni tekst Tobiego *.* Chociaż nie mogę się doczekać odstawiana scen erotycznych w strojach cosplayowych! Ogólnie cholernie słodko i słitaśnie, o tak Kucyki Pony łączą ludzi ;3 Yami i Tobi *.*

    Itami: Okej.. To było.. boskie! Krótki fragment a ja już zdążyłam pokochać Sasoriego! (chociaż zwykle wolę Itasia) ale opisałaś go tak.. ach no uwielbiam uwielbiam uwielbiam. Mega sexi, tajemniczy i cuuuudowny. Nie dziwię się Itami, ja tam bym zemdlała z wrażenia xD Chociaż i tak wielki szacun, że do niego podeszła bo w sumie mógł ją o tak wyśmiać nie? Ale to z tym numerem.. cholernie słodkie *.*

    Soli: Od kiedy Hidanowi przeszkadzają napalone baby?! xD A. no hej Soli. A tak wgl to czemu w bohaterach Soli ma białawe włosy a w prologu jest szatynką? Ogólnie to skoro jest to świat rzeczywisty, to nie spodziewałam się, że będą zabijać na jashinowych mszach, dojebałaś :D Ale fajnie, ofiara z Sakury? W sumie nie wiem czy Jashin jest zadowolony, na chuj mu taka różowa suka? Ale ogółem było fajnie fajnie, Hidan słodziak *.*

    Ushio: Jak na razie jedyna wstydliwa dziewka, ale och jaki ten całus w policzek był słodki! *.* Ogólnie Nagato to taki fajny koleś, miły i wgl porządny i no cudny no ;3 Buntują się we mnie dwie strony, jedna uwielbiająca takich tajemniczych seksiaków jak Sasori, a druga lecąca na miłych i wesołych typków.. ach i kogo ja mam teraz wybrać? Dobra kocham ich wszystkich *.*

    Tsuki: Tsu nie lubiąca Deidary? O to coś nowego! Ale widzę, że ruszył na pomoc, uratował drogiego smartfona i miłość murowana *.* Wiem co to za ból - siedzieć przy śliniących się znajomych.. No ale nie widzę problemu, ma Dei'a i może się z nim pomiziać xD Ale w sumie nie ogarniam jej kumpel, taki szczwany plan, zapłacenie rachunku zbliża do siebie ludzi? No mam nadzieję, że tak będzie *.*

    Ogółem blog super, pomysł genialny i utalentowane autorki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany... Musze sprostować. Prolog w całości pisany przeze mnie xD W każdym razie. Ciesze się, że się podobało ^ ^

      Usuń
    2. Ach więc taka sytuacja.. no dobra - mój błąd :D

      Usuń
  12. Boskie *3*
    Napisałabym dłużej, ale mi się nie chce ;______;
    Cudo, pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  13. Morning!

    Prolog długi, ale za to bardzo fajny ;3 Kocham Tobiego i Yami <3 My Little Pony rządzi! Muszę ci pogratulować, bo nigdy się tak nie wczułam w opowiadanie. Udowodniłaś, że Akatsuki są jeszcze bardziej boscy, a nie których momentach po prostu piszczałam z zachwytu. Scena Sasoriego i Itami była genialna, na początku myślałam, że to będzie jakieś normalne, bo się na cudo nie zapowiadało, później myślałam, że ten jej szczeli autograf xD , a później to ... No zachwyt :D Itachiego scena też baaardzo fajna *o* Jednak spotkanie Sasoriego i Itami bije wszystkie na głowę. Spotkanie Kakuzu i Domino też ciekawe i oryginalne. Jak czytałam fragment z Hidanem i Soli to miałam mieszane uczucia. Najpierw z niedowierzaniem i otwartą gębą wgapiałam się w ekran, że HIDAN wypowiedział te słowa - "Fajnie. Wreszcie ktoś normalny. Do tej pory byli tu sami faceci, albo napalone baby… Wiesz jak trudno się od takich opędzić…?" Druga rzecz, że niestety, ale NIENAWIDZĘ hidanka :3 Jednak już go polubiłam gdy Sakurcia weszła na ofiarke :3 Więcej jej już w tym opowiadaniu nie zobaczę :DDD Chociaż dla mnie to trochę drastyczne, że zabijają ludzi :/ Niema to jak refleks Deidary xD Już sobie to wyobrażam xD W każdym razie bardzo fajnie się zapowiada więc idę czytać dalej ;)

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Boskie *q*
    Trafiłam na tego bloga przez przypadek i coś mi się wydaje, że się tu zadomowię.
    No nic, lecę czytać dalej ;)

    OdpowiedzUsuń