Soli zeszła na parter, drapiąc się
niemrawo w tył głowy. Dopiero się obudziła, więc zamiast włosów miała jeszcze
szopę, a na sobie letnią piżamę. Co tam, że było już po południu – skoro jest
weekend, to co innego ma robić, jak nie odsypiać ten tydzień harówki w szkole?
Dodatkowo ten gorąc na zewnątrz potrafił zabić, więc nie bardzo miała ochotę
wychodzić w miejsca, gdzie nie ma klimatyzacji.
- Yo
– usłyszała męski głos, dochodzący z salonu. Na fotelu siedział rudowłosy
chłopak, starszy od dziewczyny o pięć lat. Jej brat, Yahiko. Nawet się nie
odwrócił, bo akurat oglądał jakiś serial. Nie żeby jakoś go fabuła
interesowała, ale akurat był kadr na jakąś cycatą piękność, to nie mógł pozwolić
sobie na odwrócenie wzroku.
-
Hej – ziewnęła. – Gdzie rodzice?
- W
pracy, a gdzie indziej? – wzruszył ramionami. – Zrób sobie śniadanie –
zarządził.
- A
ty już jadłeś? – zapytała.
-
Taa… Ale jajecznica wyszła mi tak dobrze, że nic ci nie zostawiłem – wystawił
jej język. – Powodzenia w kuchni~ Nie rozwal jej.
-
Bardzo śmieszne – sarknęła dziewczyna i ruszyła na podbój kuchenki. Na początku
pomyślała, że też zrobi jajecznicę albo coś równie prostego, ale potem zerknęła
na Yahiko i stwierdziła, że nie. Lepiej zrobić coś o wiele lepszego, żeby
żałował, że nie wierzył w jej iście ogromne umiejętności kucharskie. Dlatego
też rozpoczęła rewizję kuchni w poszukiwaniu potrzebnych składników, a
następnie wzięła się za stworzenie z nich coś jadalnego i ładnie wyglądającego.
Później wzięła patelnie i ułożyła na niej paski chleba w jajku i poczekała parę
minut, aż się usmażą, po czym polała jej dżemem malinowym, który przysłała jej
ostatnio babcia. Tosty francuskie udane w stu procentach. Teraz tylko zjeść przy
Yahiko.
Uśmiechnęła się do siebie pod nosem
i poszła do salonu z talerzem, a następnie usiadła koło brata i zaczęła jeść.
On z początku nawet na nią nie spojrzał, ale kiedy zobaczył te tosty…
-
Soli, siostro moja kochana, daj mi trochę – uśmiechnął się do niej promiennie,
tak jakby to miało coś dać.
-
Nie – odparła od razu, odwracając się tyłem do niego.
- No
weź! – zajęczał. – Ja bym ci dał! – zapewnił.
-
Aha, pewnie – sarknęła. – Tak jak miałeś dać prezent na moje urodziny? Albo tak
jak miałeś mi pożyczyć PSP? – uniosła brew. – Czy tak jak dzisiaj jajecznicę? –
uśmiechnęła się do niego tryumfalnie.
- No
daj! – zaskomlał, patrząc na nią psimi oczami.
-
N-I-E – przeliterowała specjalnie dla niego. – Sam sobie zrób – wzruszyła
ramionami. – Tylko kuchni nie rozwal~
-
Siostro! – burknął. – Daj!
-
Nie – dalej odmawiała, zajadając się słodkim przysmakiem.
- To
daj chociaż namiary na kogoś, kto mi zrobi! – zmienił taktykę.
-
Hm… - zastanowiła się przez chwilę. Ush ją nauczyła, ale przecież nie będzie
jej męczyła przez tego ułoma… Chociaż… Mogłaby się zabrać z Yahiko jego
samochodem do niej. – Dobra – zgodziła się tak pogodnie, że aż chłopak spojrzał
na nią podejrzliwie. – Ale weźmiesz mnie ze sobą.
- Po
co? – skrzywił się.
- Bo
mam ochotę spotkać się z Ush – odparła obojętnie. – To chcesz czy nie?
-
Ale Ushio? – burknął. – Miałem nadzieję na jakąś piękność w fartuszku – wyżalił
jej się.
-
Spieprzaj, zboczeńcu! – walnęła go poduszką.
-
Dobra, dobra, przepraszam! – wybronił się ze śmiechem. – To idź się ubrać –
nakazał.
-
Czekaj, aż zjem – odparła. – I nie, nie dam ci – dodała szybko, widząc minę
brata.
-
Jędza – mruknął pod nosem, a ta wystawiła mu język.
Jakąś godzinę później stali przed
domem Ushio, czekając aż ktoś im łaskawie otworzy. I nagle w drzwiach pojawiła
się fioletowowłosa kobieta, mniej więcej w wieku Yahiko. Kiedy Soli zobaczyła
minę swojego brata, wpatrującego się w Konan z niewielkim rumieńcem, usta
dziewczyny rozciągnęły się w przebiegłym uśmiechu. Chyba będzie ciekawie.
Wtedy też na parter zeszła Ush. Od
razu podeszła do drzwi i zobaczyła dokładnie to samo, co Soli. Malutki
rumieniec na twarzy jej siostry znaczył tylko jedno. No ale znając ją sama
sobie nie da rady, biedactwo…
Zerknęła na koleżankę z wymownym
uśmiechem, co ta od razu odwzajemniła, widocznie podekscytowana.
-
Wchodzicie? – szatynka uniosła brwi do góry.
-
Yyy. A, tak! – Yahiko pokiwał nerwowo głową i razem z siostrą weszli do domu, a
Konan zamknęła za nimi drzwi.
-
Przyszliśmy, żebyś nauczyła tego debila jak się robi tosty francuskie –
powiedziała Soli.
- No
wieeem, aleee… - próbowała wymyślić jakieś dobre kłamstwo. – Brakuje
składników! – wypaliła. – Wiecie, trzeba zajść do sklepu – spojrzała na Yahiko
i Konan.
- I
ja mam po nie pojechać, tak? – skrzywił się mężczyzna.
-
Nie, nie – uśmiechnęła się Soli. – OBOJE tam pójdziecie – oznajmiła, sprawnym
ruchem biorąc kluczyki do samochodu z rąk Yahiko.
-
Co- Czemu ja też?! – zbulwersowała się Konan.
- Bo
tak – odparła Ush. – Pa~ - pomachała im i razem z Soli wywaliła za drzwi.
- Po
kogo dzwonimy? – spytała Shiroi .
- Po
wszystkich! – odparła zaśmiana dziewczyna. – Po chłopaków też – dodała po
chwili i razem zaczęły dzwonić do koleżanek. Te od razu przybiegły do domu
Tachibany, by obmyślić jakiś fajny plan swatania Yahiko i Konan. Mieli dużo
czasu, bo do sklepu szło się jakieś pół godziny.
Jako że było ich tam cokolwiek dużo,
usadowili się wszyscy w salonie; niektórzy na podłodze, a niektórzy na sofie
czy fotelach. Brakowało tylko jednej osoby – a mianowicie Hidana. Powiedział,
że nie może przyjść przez… babcię. Okazało się, że wpadła do niego i nie
chciała wyjść, a za punkt honoru obrała sobie oczyszczenie pokoju Hidana ze
wszystkich nieprzyzwoitych rzeczy. Cóż, może jej życia zabraknąć… Zwarzywszy
także na to, że młoda już nie jest…
Najpierw mieli z niego niezły ubaw (przez co prawdopodobnie
dostawał ataków kichania), a dopiero potem przeszli do właściwego tematu.
-
Oni się już znają? – zapytała Tsu.
-
Aha – odparł Nagato. – Ze szkoły. Plus, my w trójkę spędzamy ze sobą dużo
czasu. Wiecie, kiedyś mieszkaliśmy blisko siebie, to się zakumplowaliśmy.
- I
super! – ucieszyła się Soli. – Szykuj się Ush, bo będziemy rodziną –
wyszczerzyła się.
-
Już się doczekać nie mogę – przybiły sobie piątkę.
- No
dobra, ale wpierw musimy ustalić jakiś plan – powiedziała spokojnie Is.
-
Dobra, wracając do konkretów… - westchnęła It. – Może… - zerknęła porozumiewawczo
na Tsu.
-
…Zamkniemy ich w jakimś ciemnym miejscu i wtedy… - dziewczyna uśmiechnęła się
przebiegle.
-
Nie! – odezwała się od razu Ush. – Nigdy w życiu!
- No
weeeź~! – powiedziały obie.
- To
przecież całkiem niezły plan, nie? – powiedziała Mangetsu do Itami, a ta
przytaknęła głową. – Bo pomyśl, będą sami, w ciemnym miejscu, z paroma
świeczkami, które im podrzucimy… Idealny nastrój, nie? – wyszczerzyła się, a
Tachibanie zrzedła mina. – Widzisz, ja nie tylko o TAKICH rzeczach – wystawiła
jej język.
- W
sumie, całkiem niezły ten pomysł – przytaknęła z aprobatą Domi.
-
Też tak myślę – kiwnęła głową Is. – Ale możemy go trochę urozmaicić – dodała z
uśmiechem.
- Na
przykład? – Namida uniosła brew.
- Na
przykład dać im tam jakiś koszyk z dobrym jedzeniem czy coś – podsunęła. –
Wiecie, taka romantyczna kolacja czy coś.
-
Dobre! – zgodziła się Soli.
-
Tylko mam dwa podstawowe pytania – powiedziała Yami, a wszyscy spojrzeli na nią
pytająco. – JAK chcecie ich tam zamknąć. I GDZIE?
- No
to chyba oczywiste – wzruszył ramionami Dei, a wszyscy spojrzeli na niego
zaciekawieni. Co on znowu wymyślił? – Uprowadzimy ich i będzie! – wyszczerzył
się, a reszta spojrzała na niego jak na ostatniego debila.
-
Zamknij się czasem, cioto – warknął Kakuzu.
-
Sam się zamknij, niewypale! – odgryzł się Douhito. Saifu już miał coś
powiedzieć, ale przerwał im Sasori.
-
Dobra, a tak na serio – westchnął ciężko. Co za banda idiotów. – Przy placu
zabaw przy podstawówce jest taka kanciapa szkolnego woźnego. W sumie dość duża
i spokojnie by tam rozłożyli ten piknik i tak dalej – powiedział.
-
Okej, to mamy już gdzie ich zamknąć – odparła Ush. – Teraz jak to zrobić? –
zastanowiła się.
- A
to też w sumie nie będzie takie trudne – stwierdziła Soli. – Można by ich tam
zaprowadzić jakimś liścikiem albo podstępem. To znaczy, ja bym zaprowadziła tam
Yahiko, a ty Konan. Ewentualnie Nagato zadzwoniłby do nich i powiedział, że
chce się spotkać.
-
Trzecia opcja najlepsza – stwierdziła Yami.
-
Dokładnie – Itachi skinął głową. – Na liściki mogą się nie nabrać. A chyba
zaczną coś podejrzewać, jak nagle z Ush ich gdzieś wyciągniecie, nie? – uniósł
brwi.
- A
Nagato będzie chyba naturalny – poparła go Is.
-
Czyli Nagato dzwoni do nich wieczorkiem, jak już wszystko przygotujemy –
podsumowała Tsu i zerknęła na zegar wiszący na ścianie. Zbliżała się piętnasta.
Yahiko i Konan powinni wrócić za niedługo. – To my idziemy wszystko
przygotować, a wy tu siedzicie i pilnujecie, żeby nie mieli żadnych planów na
wieczór – wskazała na Soli, Ush i Nagato, a ci skinęli głowami. Po chwili cała
gromadka wyszła z domu, zostawiając trójkę samą. Niedługo potem wrócili Yahiko
i Konan z zakupami, które niósł oczywiście chłopak. O dziwo, nie wyglądali na
złych, a wręcz przeciwnie. Tylko zdziwili się na widok Nagato.
- Co
ty tu robisz? – spytał rudowłosy, mrugając oczami.
- Do
Ush przyszedłem – wzruszył ramionami obojętnie.
-
Aha. Mniejsza – odparł Yahiko. – Ush, pokaż jak się robi te tosty – zwrócił się
do szatynki.
- Yyy…
Konan ci pokaże! – odparła szybko. – Ona robi lepsze!
-
Prawda, prawda – Soli pokiwała energicznie głową.
-
Poza tym, tego, muszę coś z nimi pilnie omówić – dodał Nagato i razem szybko
udali się na piętro do pokoju Tachibany. Para spojrzała po sobie dziwnie i
poszli razem do kuchni.
Tymczasem reszta poszła do
Sasoriego. Uznali, że najpierw muszą zająć się tą kolacją, a jego kuchnia
będzie do tego najlepsza, bo jest wielka. Chłopak od początku się na to nie
zgadzał, jeszcze mu dom wysadzą, a on nie miał ochoty sprzątać po nich żadnego
syfu.
No ale koniec końców i tak
wpieprzyli mu się do domu i nie mógł ich stamtąd wywali żadnymi krzykami.
Chociaż najbardziej ze wszystkiego, bał się, że ta głupia jędza, Mangetsu coś
odwali. Nie, on się nie bał. On to wiedział.
W sumie to tylko dziewczyny podjęły
się gotowania. Chłopcy z kolei usiedli sobie przed telewizorem i włączyli jakiś
film. Zgodnie uznali, że wolą się nie wtrącać i po prostu grzecznie sobie
siedzieć. No, może poza Deiem. On nawet lubił gotować. Chociaż nie znaczyło to,
że innych to zachwycało. Zwykle jego próby w kuchni kończyły się wielkim BUM!.
Dlatego też matka zabroniła mu wchodzić do kuchni po pierwszym takim wypadku.
Is zajrzała do lodówki – w sumie to
była pełna, więc nie musieli zapieprzać do sklepu. Dobrze, pół godziny więcej.
Wyjęła jakieś składniki i rozłożyła je na blacie. Uznała, że można by z tego
zrobić jakąś lazanię czy coś. Jednak Tsu uprzedziła ją i po prostu wzięła
jakieś gotowe danie, i wsadziła do mikrofalówki. Jednak akurat kiedy ustawiała
czas podgrzewania, gadała z It, więc nie uważała.
-
Czyli co robimy? – zapytała Domi.
-
Odgrzewamy jakieś jedzenie – wzruszyła ramionami Mangetsu.
- No
ale to chyba miało być świeże… - westchnęła Yami.
-
Przecież jest. Co chcesz – burknęła brunetka.
- Ja
mogę zrobić lazanię – powiedziała Is.
-
Spoko – zgodziła się Itami. – Przynajmniej to będą mieli dobre – zaśmiała się
pod nosem i wróciła do rozmowy z Tsu, w czasie której Hozuki zdążyła
przygotować i włożyć do piekarnika potrawę. I dosłownie chwilę po tym usłyszeli
głośny huk. W pomieszczeniu momentalnie znalazł się Sasori, a kiedy zobaczył w
jakim stanie znajduje się kuchnia, dosłownie ręce mu opadły.
Jak się okazało, mikrofalówka
wybuchła, bo potrawa, którą włożyła tam Tsu ogrzewała się zbyt długo, a ona
tego nie zauważyła. I przez to całe pomieszczenie wyglądało gorzej niż pole
walki czy pobojowisko. A pośrodku stały Mangetsu i Itami ze zdziwionymi minami,
jak u reszty dziewczyn.
-
Mangetsu! – warknął głośno Sasori. – Powaliło cię do końca, debilko!?
-
Ups…? - uśmiechnęła się krzywo. Gdyby chłopcy nie zareagowali w odpowiedniej
chwili, prawdopodobnie rozegrałaby się tam prawdziwa walka. Sasori vs. Tsuki.
Hm. Szkoda. Byłoby ciekawie.
No ale zgodnie doszli do wniosku, że
jednak coś zamówią. Bo nawet lazania Is nie przetrwała. Sasori zmusił Tsuki,
żeby posprzątała ten cały bajzel, ale i tak mu uciekła, zostawiając go samego z
tym wszystkim. Bo reszta też jakoś nagle się ulotniła. Głupi debile.
Nagato już jakiś czas temu wyszedł z
domu Ush, a Yahiko jakiś czas po nim. Zostały tylko siostry Tachibana i Soli.
Licealistki próbowały nakłonić Konan do przyznania się, że podoba jej się
Shiroi, ale skończyło się fiaskiem. Kobieta milczała jak grób i udawała, że nie
wie, o co im chodzi.
Cała akcja zaczęła się dopiero pod
wieczór, około osiemnastej. Kiedy Nagato upewnił się, że wszystko już gotowe,
zadzwonił najpierw po Konan, a potem po Yahiko. Podał miejsce spotkania i
powiedział, że mają wejść do kanciapy ciecia. Że niby czeka tam na nich jakaś
niespodzianka czy coś. No, w każdym razie się nie sprzeciwiali, co wyszło
zdecydowanie na plus.
Ush i Soli wyszły z domu trochę
wcześniej, mówiąc, że umówiły się z koleżankami. No, kłamstwem to nie było.
Razem z resztą czekały za krzakami
przy placu zabaw, aż przyjdzie para. A gdy razem weszli do niewielkiej budki,
Kakuzu ich zatrzasnął. Coś tam krzyczeli stłumionymi głosami, ale licealistów
mało to obchodziło. Udało się.
-
Nagato! – krzyknął Yahiko przez telefon. Od razu do niego zadzwonił. – O co tu
chodzi?!
- O
nic, o nic – zapewnił, uśmiechając się. – Miłej randki życzę~
-
Czekaj- Czego?! – wydarł się znowu. – Daj mi do telefonu Soli – chłopak podał
koleżance komórkę.
- Co
chcesz? – zapytała.
- To
ty to wymyśliłaś, nie? – warknął.
-
Yyy… Nie do końca – odparła niewinnie. – Razem z Ush doszłyśmy do wniosku, że
koniecznie chcemy być rodziną – przybiła sobie z Tachibaną żółwika. – Także nie
spieprz tego.
-
Słuchaj no, ty mała… - nie dokończył, bo dziewczyna mu przerwała.
-
Jak sobie tego nie powiecie, to was nie wypuścimy ♥ - oznajmiła mu.
-
Jak tylko stąd wyjdę, to ci łeb ukręcę! – zagroził.
-
Tak, oczywiście – przytaknęła pobłażliwie. – Już się doczekać nie mogę. Pa~
Wszyscy na zewnątrz rozsiadli się
przy budce i w ciszy nasłuchiwali, co się dzieje w środku. Przed dobrą godzinę
gadali o jakichś nieciekawych (przynajmniej dla nich) sprawach i, jeśli dobrze
zajarzyli, jedli to, co im zamówili. Zobaczyli też, że zapalili świecie, które
im tam zostawili. Wszystko szło w dobrym kierunku, ale trochę za wolno… Nudziło
im się już. Dlatego tym razem to Ushio zadzwoniła do swojej siostry.
-
Weź to już powiedz – oznajmiła na wstępnie, nie przywitawszy się z nią.
-
Weź się odwal – odparła sarkastycznie Konan.
- No
czemu tego nie powiesz? – jęknęła. – On się ucieszy, ty się ucieszysz, my się
ucieszymy. I happy end, nie? Jak w tych wszystkich romansidłach, które
oglądałyśmy. Wszystkie dobrze się skończyły! I jak będziesz miała chłopaka,
przestaniesz myśleć o kupnie kota! – rzuciła absurdalnym argumentem, a reszta
zaśmiała się cicho pod nosem.
-
Kota i tak kupię! – odparła. – I nazwę go Miałczysław! – ostatnim słowem
wywołała spazmy śmiechu u siostry.
-
Faktycznie, niezłe imię, ot co – zaśmiała się.
-
Spadaj – burknęła i się wyłączyła. Ale chyba zadziałało. To znaczy, musieli się
domyślać, co robią, bo nagle zrobiło się dziwnie cicho. I jak już mówili to
szeptem, tak by licealiści nie mogli dosłyszeć.
I nagle rozbrzmiał dzwonek telefonu
Nagato.
-
Otwieraj – nakazał Yahiko.
-
Powiedziałeś? – wyszczerzył się do siebie.
-
Tak.
- To
powiedz to jeszcze mi – odparł.
-
Stary… Wiesz, ja cię lubię i tak dalej, ale tego… - Shiroi zaczął się jąkać, a
Uzumaki klepnął się w głowę.
-
Nie o to mi chodziło, cioto – westchnął. – Powiedz mi, że ją kochasz.
- A…
Było tak od razu! – warknął nieco zakłopotany.
- No
to gadaj.
-
Koch… kocham… ją… - burknął cicho, ale jednak. Nagato pokazał Kakuzu, że może
już otworzyć i się wyłączył. Z kolei Soli i Ush przybiły sobie piątkę. Udało
się!
Zajebisty pomysł O.O .Biedna babcia Hidana...Rzeczywiście ,życcia jej nie starczy!Albo skończy się to trwałym urazem psychicznym.Tak czy siak,Soli i Ush to rodzina,Konan x Yahiko...Fajny pairing ;*.
OdpowiedzUsuńNastępny rozdział pisze Tsu,hm?Ale będzie zboczonko ;*;*;*;*!!!!
Wenki,życzę wszystkim.
Chi! Że niby ja tylko zboczone piszę? xD
UsuńNo nie.Ale Ciebie lubię najbardziej,więc i najfajniejsze rzeczy (wg mnie xp) Ci przyznaję :D
UsuńSuper.... Nie no nieźle ich wkopaliście... Hidan bój się babci :D
OdpowiedzUsuńCzekam na next'a i życzę dużo weny
Teraz już rozumiem o co chodzi z tą rodziną na blogu Ush xD
OdpowiedzUsuńJa też chcę takie śniadanie! >.< A musiałam zadowolić się marnymi kanapkami… T_T
Heh… Wszyscy teraz piszą o YahiKon, ale to bardzo dobrze.
Uprowadzenie to świetny pomysł… Może wypróbuje na koleżance, w końcu wszyscy ich chcą zeswatać…
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział ;)
Awww jak uroczo xD
OdpowiedzUsuńŚwietne przedstawienie Yahiko jako starszego brata - normalnie od razu z moim mi się skojarzył! Ciągle mi skamle żebym upiekła coś dobrego, a jak to w końcu zrobię to połowę zabiera dla swojej dziewczyny ;__;
Heheszki Tsu gotuje xD biedny Saso ;c
Pozdrawiam, buziaki ;3
Cóż, śniadanie o 13 też może być ;D Soli ma szczęście, też bym chciała pospać dłużej, ale nie... Pobudka o 10! WHY? ;____;
OdpowiedzUsuńŻe też Soli chciało się tę tosty robić. Mnie się nawet durnych płatków z mlekiem nie chce robić, bo się zmęcze. Leń do potęgi xD
Ush pasuje na kucharke, już ją wyobraziłam w fartuszku robiącą tościki ;D Zjadłabym
W końcu pojawiły się nowe postacie *U* YahiKona zawsze spoko ;) Jeszcze tylko Kisame i Zetsu.
Jak tylko doszłam (tak, doszłam xd) do akcji z babcią Hidana myślałam, że nie wytrzymam xDDDDDDD!!! Życia jej nie starczy. Zdrugiej strony ciekawe jak Soli się u niego spotyka...? Nie ważne.
Akcja ze swataniem odpał *W* Najlepsze w kuchni Saso, współczuję mu. Smuteczek :< Ciekawe czy ja przy gotowaniu też robię taki syn O.o Pewnie tak.
Nie wiem co jeszcze... A! Przepraszam, że nie skomentowałam poprzednich, ale ostatnio jestem taka zabiegana.-.
Pozdrawiam ;***