środa, 24 lipca 2013

ROZDZIAŁ 9 (Is)

UWAGA! Całą ekpią zapraszamy was do składania propozycji w nowo powstałej zakładce! ---> WASZE PROPOZYCJE
***

– Nie uwierzycie, czego się dowiedziałem! – ryknął Deidara na cały regulator.
Do chłopaków dotarł dopiero przed chwilą – dziewczyny postanowiły urządzić sobie babski wieczór (ale przy nich określenie to traciło swoje dotychczasowe znaczenie, co było dość oczywiste) i nie mieli się, gdzie podziać. Musieli więc wbić do Nagato – nie byli zadowoleni z takiego obrotu spraw (niechętnie pokazywali się na Cnotliwej), jednakże tylko u Uzumakiego tego wieczora chata była wolna. Umówili się u chłopaka Ush o dwudziestej pierwszej, ale Dei się spóźnił. I to dwie i pół godziny. Akatsuki popatrzyło na blondyna krytycznym okiem, ale ten, jak gdyby nigdy nic, tylko klapnął sobie na łóżko kumpla.
– Czego, mądrości? – zapytał Itachi, kończąc rozgrywkę w karty z Sasorim. Okazało się, że kuku to zbyt trudna gra dla Skorpiona – wciąż nie zajarzył, o co w niej chodzi.
– Ja pierdolę, Itachi, ja więcej z tobą nie gram! – ryknął czerwonowłosy, rzucając kartami w Uchihę.
– Kurwa, sześć razy tłumaczyłem ci zasady – odparował brunet.
– Najwidoczniej, wciąż za mało! – burknął fochnięty Sasori. – Zresztą, to nie może być zajebista gra, skoro ja w nią nie gram…
– A Tobi w nią gra! – odkrzyknął zamaskowany fan My Little Pony.
– Jasne, pocieszaj się – odrzekł chłodno Kakuzu, licząc zarobione pieniądze.
Łasica tylko wywrócił oczami i spojrzał na blondyna, który wciąż sapał po „ciężkim” biegu.
– No, to czego się dowiedziałeś, Deidara? – spytał Hidan.
Douhito przełknął ślinę i odchrząknął głośno.
– To oczywiste, że tylko ja wpadłem na to, żeby odczekać i chwilę, taką tyci-tyciusią chwilkę podsłuchiwać dziewczyny – zaczął z przejęciem swoją historię. – Dziewczyny gadały sobie najpierw o tym, że muszą od nas jedną noc odpocząć, potem o filmach, potem o muzyce i muzykach… i… dowiedziałem się bardzo, ale to bardzo ciekawych rzeczy…
– Na przykład? – dociekał Nagato.
– O, czyżbyś się przejmował swoją Ush? A może cię już nie chce? – zapytał sarkastycznie, acz żartobliwie szarowłosy.
Mina Uzumakiego była w tej chwili nie do opsania. Popatrzył na kumpla wilkiem, z miną „Zabiję cię”. A po upływie kilku sekund, z jego ust uniosło się głośne:
– Spierdalaj.
Wszyscy, prócz Hidana, zaczęli rżeć ze śmiechu. Shinjya chciał się fochnąć, ale nie bardzo mu to wyszło – jak każdy, był ciekawy faktów na temat swojej Soli. Ploteczki przede wszystkim.
– Mów, do cholery jasnej, Dei! – warknął Itachi.
– Właśnie, Tobi chce wiedzieć wszystko o Yamiko!
Blondyn uśmiechnął się szeroko i zaczął swą opowieść.
– Otóż, Sasori – zaczął Douhito. – Okazało się, że z Andym z Black Veil Brides oraz z Rukim z the GazettE nie masz najmniejszych szans. Oni śpiewają, mają własne zespoły rockowe… a ty nie. I jeszcze jest Jack Sparrow. Ja, mój drogi kolego, nie wiem, co musiałbyś zrobić, aby nie mieć tych konkurentów…
– Może staniesz się śpiewającym piratem? – podsunął pomysł Tobi.
– Z ukulele zamiast gitary? – dopowiedział podstępnie Kakuzu.
Gdyby Skropion mógł zabijać wzrokiem, na pewno kumplom trzeba by było już trumny kupować.
– Na pewno można kupić wzmacniacz do ukulele – odparł przez śmiech szarowłosy.
– Nie rżyj tak, Hidan, Soli też co nieco o tobie mówiła… – to, co powiedział Dei, zaciekawiło Hidana. Cholernie. Ale był pewien, że jego kochana dziewczyna nic złego na jego temat nie powie… Prawda?
– A co mówiła?
Długowłosy odchrząknął i popatrzył poważnym wzrokiem na kumpla.
– Że będzie musiała trzymać cię pod jeszcze większym pantoflem, niż wcześniej – odrzekł. – Wkurza ją to, że ostatnio jej pyskujesz i się nie słuchasz, tak też powodzenia, mój drogi. Czas większej dyktatury dla ciebie nadszedł.
Chłopak tylko wzruszył ramionami i znów zaczął się śmiać.
– Ja lubię być pod pantoflem Soli – wytłumaczył. – Ona jest wtedy taka seksowna… – rozmarzył się.
Chłopaki znowu zaczęli rżeć i turlać się po podłodze ze śmiechu.
– Bardzo chętnie jej to powiemy – uprzedził Nagato.
– Oj, ty się, nasz drogi kolego, nie bój – zaczął Deidara do Uzumakiego. – Ush też wyjawiła kilka swoich brudnych sekrecików…
Akatsuki popatrzyło na siebie i wymieniło spojrzenia. Nikomu nie chciało się wierzyć, że Ushio – spokojna, a raczej, najspokojniejsza z całej siódemki, której nie dało się po prostu posądzić o nieczyste tajemnice – coś skrywała… Tylko co?
Douhito widział, że zaciekawił kolegę, toteż… nie zwlekał z wyjawieniem mu prawdy.
– Ush powiedziała, że ma cichego wielbiciela… kiedyś przypadkiem zobaczyła go w parku i poczuła to coś. Zagadała do niego i nie przeszkadzało jej, że to… dres…
Nikomu nie chciało się wierzyć, że szatynka olała Nagato… dla dresa!
– Ma na imię Krycha, jest w naszym wieku i sześć razy nie zdał szóstej klasy… – kontynuował blondwłosy chłopak Tsu.
– Powodzenia, Nagato – zaczął pocieszać Itachi Uzumakiego, chociaż pod tymi wszystkimi spazmami śmiechu nie było to zbytnio możliwe.  – Masz poważnego konkurenta…
– Nie myśl sobie niewiadomo, czego, Itachi – burknął Dei. – Twoja Is to też ziółko jest…
– Co masz na myśli? – warknął Uchiha. Wyraźnie się przejął tym, że kumpel dowiedział się czegoś o Isabel. Zwłaszcza czegoś, czego on sam nie wiedział…
– Jak tak sobie nasze dziewczyny gadały o czymś tam, to Is powiedziała bardzo interesującą rzecz…
– Czyli?
–  Uznała, że dla jakieś kobiety staje się Bi.
Itachim wstrząsnęło. I to tak porządnie. Zaś Nagato odpłacił mu się pięknym za nadobne.
– No, to też masz poważnego konkurenta… albo konkurentkę – Uzumaki dobitnie zaakcentował ostatnie słowo. Uchiha sprawiał wrażenie wkuwionego. I to cholernie.
– A co z Yamiko, Domino i Tsuki? – dopytywał się Kakuzu.
Blondyn wzruszyła ramionami.
– Domi powiedziała tylko, że cię rozjebie następnym razem podczas sprzedawania towaru – zaczął. – Podobno szykuje coś zajebiście mocnego na ciebie, mój drogi. Coś, po czym masz się nie pozbierać. Tak więc… POWODZENIA. Yamiko zaś… no cóż… ona uznała, że ma kości policzkowe podobne do Ridge’a z Mody na sukces. Więc się Tobi nie zdziw, jeśli zamiast swojej dziewczyny zastaniesz Forrestera w domu.
– Niewiele jest Forresterów, co by byli fanami My Little Pony – burknął Tobi.
– Czekaj, czekaj… a Tsu? – spytał podejrzliwie Hidan. – Nie uwierzę, że twoja dziewczyna nic podejrzanego nie planuje…
Deidara zaśmiał się głośno.
– To Tsu, głupku – wytłumaczył. – Ona zawsze coś planuje, tego nie ogarniesz…

*           *          *

–TSU! – wydarła się Ush. – Co ty robisz?!
– No jak to „co”? – zapytała czarnowłosa, patrząc się poirytowanym wzrokiem na kumpelę.
Tak oto ona, szatynka (niechętnie ją zaciągnięto) oraz Is i It czekały, aż którakolwiek wykmini plan, jak dostać się do środka. It próbowała przez komin, ale uznała, że bez drabiny to nie przejdzie. Zwłaszcza, że Skropion posiadał coś takiego – w sumie, łatwo by było od niego pożyczyć, prawda? Ale Tsuki protestowała – niezbyt przepadali za sobą z Akasuną. Odparła, że kategorycznie, nigdy, przenigdy, nie zniży się do tego poziomu, by prosić chłopaka o jakąkolwiek pomoc. Jeszcze będzie mu winna przysługę i ją chyba za to chuj strzeli. Ush zaś próbowała przez tylne drzwi, ale… okazało się, że w tym domu nie ma czegoś takiego.
Szlak je już niemalże trafiał – serio, rodzina Naruto musiała akurat wczoraj wyjechać z nim na trzydniowy wypad na działkę w mieście Kurwica Dolna, które, jak na przekór, znajdowało się dwieście sześćdziesiąt kilometrów od Zadupia?!
– Ush… powiedz mi jeszcze raz… czy ty nie widzisz, kurwa, jak ja się poświęcam dla sytuacji?! – wrzasnęła Mangetsu.
– Powiedzmy, że wiedzę… – odpowiedziała szatynka i ryknęła śmiechem.
Bo przecież nie ma to, jak przedostawanie się do czyjegoś zamkniętego domu przez wejście dla kota.
– Kurwa! Zamiast się śmiać doceniłabyś chociaż, że się staram!
– Ja cię doceniam, Tsu – odparła Is.
– Ja też – mruknęła It.
– PRZYNAJMNIEJ WY, DZIEWCZYNY! – ryknęła teatralnie brunetka. – Eeeej… chyba… się zaklinowałam…
Ushio parsknęła śmiechem, podczas gdy  Isabel wraz z Itami próbowały obmyślić jakiś plan. Biedna Tsuki. Naprawdę, tylko jej się tak musiało nie-poszczęścić? Mangetsu nie darzyła zwierząt jakąś szczególną sympatią, ale tych czworonogów po prostu nie znosiła. Ich miękkiego futerka, szpiczastych uszu, ogona… To wszystko sprawiało, że Tsu po prostu chciała je wytarmosić, a najlepiej zabić – zwłaszcza w tej chwili. Głupie koty… musiała akurat utknąć przez wejście dla kota? Po cholerę Uzumakim kot?!
– Tsu, jakoś z tego wyjdziesz… – próbowała pocieszyć dziewczynę Hozuki. – Nie jesteś chyba pierwszą, która miała takie problemy…
Dziewczyna mogłaby teraz zabijać wzrokiem. Szkoda tylko, że jedną połową ciała znajdowała się w domu Naruto…
– A wiecie, co?! – krzyknęła czarnowłosa. – Przedostanę się do środka, a potem wy to zrobicie!
– A nie łatwiej by było otworzyć zamkiem drzwi, jak już będziesz w środku? – odpowiedziała pytaniem Ushio.
Tsuki zaśmiała się podstępnie. To nie wróżyło niczego dobrego.
– O, nie! Macie poczuć mój ból! Dopóki wy nie wybijecie do jego domu, niczego nie szukam. Żadnych kompromitujących informacji o Sasuke!
Itami, Isabel i Ush postanowiły więc przysiąść przy drzwiach i poczekać, aż dziewczyna przedostanie się do środka. Mangetsu uporała się z tym w niecałe półgodziny, aczkolwiek jej „KURWA”, wykrzyknięte z powodu zadrapania na kolanie słyszał każdy sąsiad Uzumakich. Nic się tutaj nie wydarzyło, taką przyjęły strategię. Chyba… Nie było łatwo, aczkolwiek udało jej się. Dumna Tsu zapukała w drzwi od wewnątrz, symbolizując, że teraz Ush ma wejść.
– Pogrzało cię? Ja nie wchodzę przez wejście dla kota! Niech It będzie pierwsza! Albo Is! – próbowała się wybronić Ush.
Tsuki znowu zaśmiała się szatańsko, jak na nią przystało.
– Dla dziewczyn drzwi otworzę, bo mnie doceniają – zaakcentowała brunetka. – Ale ty masz wchodzić przez wejście dla kota, rozumiesz?!
– JA. TEŻ. CIĘ. DOCENIAM. TSU. – wycedziła przez zęby szatynka.  – Weź, to będzie niesprawiedliwe!
Kiedy Isabel i It śmiały się pod nosem z biednej Ushio (co tam pod nosem? One nawet nie kryły się ze śmiechem!), nagle ich towarzystwo zaszczycił pewien chłopak… Był dosyć karzełkowaty – wzrostem dorównywał Isabel, czyli nie dochodził nawet do metra siedemdziesięciu. Itami miała wrażenie, że gdyby mu mocno przywaliła w twarz, grymas zniknął by z jego twarzy. Postanowiły zwrócić uwagę na jego ubranie… Zniszczone szare dresy, czarna bluza z kapturem, założonym na nienaturalnie małą głowę… Nic nie kryło wątpliwości, a mina dziewczyny Nagato to zdecydowanie to potwierdzała… To Krycha…
– Jezu… – szepnęła Ush, chowając twarz w dłoniach. Nie, nie chciała tego/go widzieć. Ani trochę. Głupi dres się do niej przystawiał…
– Co, co, co?! – wydzierała się niczego nieświadoma Tsu.
– Ush odwiedził… hm… no wiesz, ten jej adorator… – powiedziała przystawiona do drzwi Itami.
– USHI~…! – krzyknął chłopak. W dłoniach trzymał zerwane przez siebie mieszankę mleczy z dmuchawcami. Wręczył je dziewczynie, a na jego policzkach pojawiły się gigantyczne rumieńce.
– No, no, no… Ush, trzeba było od razu powiedzieć, że nie chcesz wchodzić przez wejście dla kota tylko dlatego, że masz randkę! – wrzasnęła brunetka za drzwiami.
– Zamknij się, Tsu!
– Idź, idź na randkę! – zachęcała It.
– Nie powiemy nic Nagato – obiecała Is.
Dres popatrzył zdziwionym wzrokiem na Tachibanę, po czym zachęcił ją do pójścia. A jej przecież nie pozostało nic innego, jak przejść się z nim i poprosić, żeby dał jej spokój. I tak oto Ushio odpadła z zabawy wbijanie do Uzumakich. Szkoda… Przecież to była świetna okazja, żeby jakkolwiek ją wychować, przyjmniej zdaniem Mangetsu.
– Dobra, wchodźcie – Tsu otworzyła dziewczynom drzwi, a te szybko weszły do środka.

*           *          *

Największy łup tygodnia – pamiętnik/dziennik Naruto Uzumakiego!
Dziewczyny były z siebie dumne. Postanowiły zrobić ponownie babski wieczór i pochwalić się nową zdobyczną. Soli może nie będzie dumna, że rzecz ta należy/należała do młodego blondynka, ale fakty o Sasuke na pewno ją ucieszą. No, i przy okazji dowiedzą się, jak poszło Ush, jak bardzo Domi rozjebała Kakuzu w sprzedawaniu towaru, co robiła Yamiko, którą zmusili na kilkugodzinny wyjazd z braćmi i kuzynami na działkę w Kurwicy Górnej, co się działo podczas spotkania Itami i Sasoriego (umówiła się z nim już po przeszukaniu domu Uzumakich) oraz czemu Soli się nie odzywała. Czyżby planowała coś na Hidana?
– No, to co wy – tutaj Tsu wskazała na resztę dziewczyn – dzisiaj jeszcze robiłyście? Nie uwierzę w bajeczkę, że niby grzecznie siedziałyście w domku, jak wam kazano. Żądam wytłumaczenia, rozumiecie?
Dziewczyny roześmiały się.
– Domi, pierwsza gadaj, co robiłaś! – rozkazała Mangetsu.

*           *          *

Domino czekała poirytowana na niego. Cieszyła się, że w końcu znalazła się osoba, która – tak samo jak ona – chce powalić Kakuzu na kolana. Ale wszystko miało swoje granice – nie powinien się tak spóźniać. Chociaż sprawiała wrażenie spokojnej, Kamani o mało nie wybuchła. Gdy się pojawił, kamień spadł jej z serca, jednakże nie zamierzała go oszczędzać. Ona nie będzie wysłuchiwać jego tłumaczeć, co to, to nie. Spojrzała na niego niecierpliwym wzrokiem i… nic nie powiedziała.
Jego ślepia – takie same, jak Kakuzu – duże i zielone, spoglądały na nią wesoło. Ciemne, proste kosmyki z przy długą grzywką niesfornie wchodziły mu na oczy. I ta sylwetka… ten wyrzeźbiony tors, te bicepsy, ta szczupła, wysokoa postura… JAK TO, DO CHOLERY JASNEJ, MÓGŁ BYĆ KUZYN KAKUZU?!
– Katsuyoshi… – warknęła Domi. Przypomniała sobie, że musi opierdzielić chłopaka za spóźnienie.
– Domino! – ucieszył się na jej widok. Wkurzało ją to, że był o ponad dwadzieścia pięć centymetrów wyższy. Tak, to pewnie Kamani dałaby mu z liścia, opieprzyłaby go i po sprawie. – Jak zwykle promieniejesz wspaniałą, świetlaną energią!
Bo przecież nie ma to jak kuzynek, co pasjonuje się duchowością, stanem duszy oraz energią pozytywną ciała i duszy, burknęła w myślach Domi.
– Katsuyoshi! – dziewczyna nie dawała za wygraną. – Kurwa, powiedz, czemu się tak spóźniłeś!
Chłopak podrapał się zdezorientowany po głowie. Dziewczyna aż miała ochotę wybić mu z twarzy ten uśmiech, ale… nie mogła. I to nie tylko wzrost jej tego uniemożliwiał.
– Wybacz, Domi, ale trzeba było przecież Kakuzu zatrzymać w domu, prawda? – zapytał retorycznie. – Na szczęście, gdy ciotki tylko usłyszały, że wybieram się na randkę, mnie od razu wypuściły. A teraz nękają biednego kuzynka. Niech się twa duszyczka nie przejmuje, on nigdy się nie dowie! – Katsuyoshi aż krzyczał z radości, uśmiechnięty.
Domino niemalże osłupiała. Jaka, kurwa, randka? Co, do cholery? Co on sobie, kuźwa, wyobraża?!
– Słucham…? – dziewczyna modliła się w duchu, żeby usłyszeć „randka to tylko taki pretekst do wyjścia”. Przecież to nie była randka! Nie w jej mniemaniu!
– No, powiedziałem im, że idę na randkę… Przecież to prawda… Kto by odmówił randki z tobą, piękna?
Nie, dopiero teraz Domi osłupiała. Rozdziawiła szczękę ze zdziwienia, jakby ta ważyła z tonę i wbiła swe puste w tej chwili oczęta w chłopaka.
Kiedy dziewczyna miała już dowalić młodszemu kuzynkowi i wbić mu do głowy, że nie są na żadnej randce, nagle ją olśniło – zauroczony, naiwny nastolatek, jeśli się go ładnie poprosi, będzie świetnym wabikiem na młodociane klientki!
BOŻE, ALE JA JESTEM SZCZWANA, pomyślała zadowolona z siebie.
Ale nie spodziewała się tego, co się miało stać – mianowicie, gdy tylko zaczęła rozpakowywanie swojego magicznego sprzętu i towaru, kuzyn Katsuyoshi zrobił coś, co wkurwiło Domino do reszty. Jeszcze nikt, nawet Kakuzu, jej tak nie wkurzył. Nikt. Dosłownie.
Zielonooki wykorzystał fakt, że Kamani opierała się znudzona do ścianę. Przytulił ją nagle i… przywarł do niej. Ja pierdolę, pomyślała Domino. Ten dureń gniecie mi cycki, no kurwa! Nie chciał jej puścić, a dziewczyna już się powoli niecierpliwiła – postanowiła obrać taktykę ignorancji. Nie zamierzała reagować na to wyznawanie uczuć poprzez gesty – liczyła, że po paru sekundach kuzynowi Katsuyoshi się znudzi. Jednakże, myliła się. Kuzynek popatrzył na nią czułym wzorkiem.
– Niesamowicie emanujesz urodą, a twój logiczny intelekt nie ma sobie równych… – szepnął jej do ucha.
Dobra, przegiął. Domino, ze swą niepokorną miną nr 7 spiorunowała mnie wzrokiem. Lekko go od siebie odsunęła i powiedziała:
– Człowieku, tak ciężko powiedzieć, że ci się dziewczyna podoba?
Ale kuzyn Katsuyoshi nie zamierzał jej słuchać. Pocałował Domi w policzek, a kiedy schylił się do ust… Cóż, dziewczyna nie pozostała mu dłużna. Zamachnęła się i… jebnęła kolesia prosto w twarz.
– No co ty kurwa wyrabiasz?! – zapytała.
– Całuję najpiękniejszą dziewczynę w mym świecie – odpowiedział.
– CZŁOWIEKU, JA JESTEM ZAJĘTA!
Ale nie warto było ryzykować, że straci przez niego klientelę, więc… Kamani nie przegoniła natrętnego kuzynka –adoratora.
Dzięki niemu zarobiła tyle, ile nigdy. Oczywiście, nie obyło się bez paru przekleństw oraz nędznych prób flirtu, ale w końcu, udało się. I oby Domi prędko nie zobaczyła Katsuyoshiego.

*           *          *

– Od kuzyna Katsuyoshiego to ja jednak wolę Kakuzu… – zaczęła Domi.
– Dobra, Domi się już wytłumaczyła! – krzyknęła Tsu. – Teraz ty, Ush, bez dyskusji!
Tachibana popatrzyła na koleżanką zdziwiona.
– Dlaczego ja? – zbulwersowała się.
– BO TAK!
Ush zmroziła dziewczynę swoimi błękitno-szarymi oczami.
– Też mi argument…  Ale dobrze, skoro nalegasz…

*           *          *

Ush czuła się koszmarnie. Pomimo, że miała dość Krychy – osiedlowego dresa – niezręcznie było jej mu odmawiać. Nie lubiła ranić ludzi, aczkolwiek wkurzał ją. Musiała przyciągać dresy?! Ushio zaczęła wątpić nie tylko w ludzkość, ale także w siebie. Dobijał ją ten fakt. Miała zdecydowanie dość tego chłopaka. On nawet nie był w stanie zapamiętać jej imienia!
– Ushi, dokąd mnie prowadzisz? – zapytał.
Dziewczyna myślała, że oszaleje. USHI działało na nią jak płachta na byka.
– Tam, gdzie nikt nas nie zobaczy – warknęła.
Chłopak nie posiadał się z radości. Zazwyczaj w tej chwili miał w swej tradycji wiernego dresa iść na komisariat i JEBAĆ POLICJĘ, ale dla Tachibany mógł zrobić wyjątek.
Co chwila zerkał na ukochaną. Wyglądała na trochę podenerwowaną, ale to pewnie normalne. Też by się denerwował na pierwszej randce… Postanowił rozładować jakoś napięcie i zagadać do niej.
― Hej, Ushi… ― odezwał się. W szatynce zawrzało. Z każdym jego słowem ogarniała ją coraz większa rządza mordu. Bardzo okrutnego, krwawego i brutalnego mordu. To do niej nie podobne, ale widocznie ta nędzna kreatura, która uczepiła się jej jak rzep psiego ogona miała zdolność zmieniania natury ludzi…
Zaczęła głęboko oddychać, żeby się jakoś uspokoić.
Spokój, Ush… Spokój… ― powtarzała sobie w myślach ― To nic takiego. Musisz dać mu do zrozumienia, że nic z tego nie będzie i się odczepi… Chyba ― dodała jękliwie.
Nagłe szarpnięcie za dłońwyrwało ją z zamyślenia. Zdezorientowana zerknęła w dół, natrafiając na dłonie chłopaka obejmujące jej własne, a potem podniosła wzrok na jego twarz. Wpatrywał się w nią wzrokiem przywodzącym na myśl zadurzonego chłopaka z M&A. Problem w tym, że był dresem, był upierdliwy i obleśny i w żadnym stopniu nie przypominał bishów z anime! Jakimś cudem powstrzymała się od wyrwania się… I zwiania gdzie pieprz rośnie. Przecież tak nic nie zdziała, musi mu to grzecznie i spokojnie wytłumaczyć! Tak! Właśnie! Wytłumaczyć! A nie, jak jej radziła Tsu, od razu przystąpić do rękoczynów!
Odetchnęła głęboko, zbierając się w sobie na długi monolog, który miała zamiar wygłosić, ale… Krycha znów pokrzyżował jej plany. Z obrzydzeniem i grozą wpatrywała się w jego usta- aktualnie ułożone w dziób przywodzący na myśl kaczy, otoczony mozaiką z trądziku i resztek jakichś chrupek.
Nie, nie, nie, nie, nie, nie! ― pisnęła w duchu i zaczęła się wyrywać.
― Ushi co ty robisz? ― mruknął, zaciskając dłonie na jej nadgarstkach. Ponownie się and nią nachylił, a Ush wykonała zgrabny unik, odsuwając się w tył. Zaczęła błagać niebiosa i piekło i wszystko inne co przychodziło jej do głowy o ratunek, jednocześnie przeklinając dziewczyny. To one ją w to wplatały!
Wtedy usłyszała zbawczy dźwięk komórki. JEJ komórki. Z ulga stwierdziła, że Bóg jednak ją kocha i odebrała, nie patrząc nawet na ekran. Czy to ważne, kto dzwoni? Wybawił ją z tej okropnej sytuacji! To się teraz liczyło!
― Halo? ― mruknęła.
― Hej, hej, hej, Ush~! Jak tam twoje randez vous~? ― Na dźwięk głosu Tsuki i lekko stłumionych chichotów w tle, zacisnęła dłoń na komórce, aż pobielały jej kostki. Zerknęła na Krychę, który wpatrywał się w jej telefon z nieukrywaną frustracją, a potem odeszła trochę.
― Umrzyjcie. Ty, It i Is!- wysyczała. Zaczęła im się żalić. Krycha był okropny. Zaczynała podejrzewać, że jego słownik ogranicza się do „kurwa”, „ja pierdole” i „jebać psy”. Potem, opowiedziała im o sytuacji sprzed kilku minut. W odpowiedzi usłyszała kolejne śmiechy.
― Ush, weź zwiej od niego i już… ― bąknęła Isabel, nieudolnie tłumiąc śmiech. Za to Tsuki i Itami w najlepsze zaśmiewały się z jej nieszczęścia. Momentami nie słyszała, co Is do niej mówi- tak głośno rechotały.
― Nie mogę! Tak się nie robi. Ja nie jestem TSU. ― wywarczała, akcentując imię czarnowłosej.
― I to jest twój problem, kochana! Nie umiesz postawić na swoim! ― usłyszała przytłumiony krzyk dziewczyny, a potem rozległo się kolejne parskniecie.
― Właśnie, że umiem! Załatwię to po swojemu, zobaczysz! ― odparowała i rozłączyła się. Wściekła wsunęła telefon do kieszeni i spojrzała na Krychę. Wpatrywał się w nią z głupkowatym uśmieszkiem. Tachibana wywróciła oczami i podeszła do niego.
― Musimy pogadać.
Tymczasem dziewczyny zaczynały odzyskiwać zdolność mowy po poprzednim ataku śmiechu. It pociągnęła nosem, ocierając mokre od łez policzki i zerknęła na pozostałą dwójkę. Tsuki leżała na łóżku Sasuke i w dalszym ciągu co trochę trzęsła się od śmiechu. Wokół niej walały się zdjęcia, albumy i inne śmieci tego szczyla.
― Ej. Dzwonimy do Nagato? ― odezwała się Is, posyłając kumpelom pytające spojrzenie.
―No… Można by. Ona sobie nie da z nim rady. ― przytaknęła zadziwiająco spokojnie Mangetsu i bez zastanowienia wyjęła z kieszeni telefon. W dalszym ciągu leżąc na plecach i przeglądając zeszyt Sasuke, przysunęła komórkę do ucha. Po kilku sygnałach odebrał Uzumaki.
― No hej, słońce. ― mruknęła beznamiętnie.
― Tsuki... Ile razy mam ci mówić, żebyś mnie tak nie nazywała… ― jęknął czerwonowłosy, na co dziewczyna zaśmiała się tylko.
― Mniejsza o to. Jesteś bardzo zajęty?
― Nie…?
― To przebierz się w strój Supermana i idź do parku na plac zabaw.
― Ale…
― Po prostu to zrób. Cześć. ― rozłączyła się i pławiąc się w samozadowoleniu podniosła do siadu, wracając do szukania mrocznych sekrecików tego małego szczura. Podniosła wzrok, czując no sobie spojrzenia przyjaciółek. ― Co?
― Strój Supermana? ―mruknęły jednocześnie.
― Oh no… To będzie epicko artystyczne! ―Wyszczerzyła się, a oczy zalśniły jej zawadiacko. It i Is zerknęły po sobie rozbawione i bezgłośnie stwierdziły, że za dużo czasu spędza z Deidarą.
Minęło trzydzieści minut i dwadzieścia siedem sekund. Trzydzieści minut i dwadzieścia osiem sekund spędzonych na tłumaczeniu temu kretynowi, dlaczego nic z tego nie będzie. Trzydzieści minut i dwadzieścia dziewięć sekund, które dla niej trwały tyle co wieczność. Ona tak źle tłumaczyła, czy po prostu on był taki głupi?
Dalsze użalania przerwało jej… Coś. Gdzieś po prawej mignęła mieszanina czerwieni i niebieskiego, wiec zerknęła tam i… Osłupiała.
Przed nią stał Nagato. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie jego strój. Miał na sobie obcisły błękitny kombinezon składający się z legginsów pani Kushiny i bluzki z logiem Supermana. Całości dopełniały wciągnięte na getry czerwone figi, prawdopodobnie również własność jego cioci oraz czerwony obrus przypięty agrafkami do ramion.
― Na- Nagato? ― jęknęła. Zlustrowała go uważnie, a gdy natrafiła na majtki opinające się na legginsach, które opinały się na jego kroczu, idealnie eksponując jego… Hm… Zawartość, poczuła, jak hektolitry krwi napływają jej do twarzy.  Co… Co ty ma na sobie…? ― wydukała i zachwiała się. Z wrażenia zakręciło jej się w głowie i najpewniej upadła by, gdyby nie podtrzymał jej- o zgrozo- Krycha.
― Ushi, w porządku?
― Ta, nic mi nie jest… ― z pomocą dresa usiadła na trawie.
― Hej! Wara od mojej dziewczyny! ― wrzasnął Nagato, gdy Krycha zbliżył się do niej z zamiarem usadowienia obok.
― Sam spierdalaj pedale! Nie będziesz zbliżać się do MOJEJ USHI w takim stroju ty cipnedejcie nieruchany! ― wystawił Uzumakiemu język.
― Po pierwsze, ona ma na imię USHIO! Po drugie, nie jest twoja, więc z łaski swojej: SPIER-DA-LAJ! ― Czerwono włosy chwycił Krychę za bluzę i przyciągnął do siebie, gromiąc chłopaka wzrokiem.
Zaczęli się szarpać, a Ush przyglądała się na przemian jednemu i drugiemu. Była zbyt oszołomiona, żeby jakoś zareagować na ich poczynania. Sama już nie wiedziała, co gorsze. Ten oblech, przystawiający się do niej, czy Nagato w swoim… Stroju…
Potrząsnęła głową, chcąc odgonić nadmiar myśli kłębiących się w jej głowie i podniosła się. Podeszła do chłopców, chcąc ich rozdzielić, a gdy już jej się udało, chwyciła Nagato pod rękę i odciągnęła w kierunku bramy, zupełnie ignorując nawoływania Krychy.

*           *          *

Pomiędzy jednym, a drugim atakiem śmiechu zdołała jakoś wyciągnąć telefon i wejść w galerię.
― Pa… Trzcie na to. ― wychrypiała. Dziewczyny zebrały się wokół niej i zerknęły na ekran smartfona. Ush przewijała zdjęcia, a na każdym z nich widniał Nagato w stroju Supermana. W pokoju ponownie rozległy się śmiechy i gwizdy.
― To teraz Is i Soli! ― zadeklarowała Tsuki.
― Okej! Lepiej się trzymajcie, bo padniecie! ― roześmiała się Hozuki i zaczęła opowiadać.


*           *          *

Itachi siedział skulony w krzakach. Było mu strasznie niewygodnie. Cóż-pomyślał sobie-, jeśli chcę poznać prawdę muszę trochę pocierpieć, ale cel uświęca środki. Widział jak Is idzie ulicami Zadupia. Rozglądała się w około. Wydawała mu się lekko niespokojna. Pewnie mam zwidy- stwierdził w myślach nie chcą dopuścić stwierdzenia, że dziewczyna może wyczuwać, że jest śledzona. Uchiha wiedział, że postępuje idiotycznie, ale musiał znać prawdę. Ba, twierdził, że nie może spytać, bo to maistreamowe. Choć jego zachowanie odbiegało od normy ( I to bardzo- dop. It) i ludzie patrzyli na niego jak na kretyna, wiedział, że takie siedzenie w kwiatkach się opłaci. Chociaż widząc pełne dezaprobaty spojrzenia matek kilkuletnich dzieci był gotów się wycofać. - Cholera Uchiha to nie czas ani miejsce by się wycofać- krzyknął mu głos w głowie. Chłopak przesunął się by mieć lepszy widok na Is, która wchodziła do księgarni. 
W księgarni Isabel zamierzała kupić drugą część „Nevermore”. Była ciekawa dalszych losów Varena i Isabel. Zastanawiała się czy nie kupić nowej płyty Bulletów. I liny dla Duetu, bo planowały coś związanego z Sasuke. Zaczęła rozglądać się pomiędzy regałami, ale jak na złość nie mogła znaleźć. Dziwił ją tłum kobiet w wieku jej mamy przy stosie książek „50 twarzy Greya”. No, bo jak można to czytać? Przecież to arcynudna książka sado-maso. Irytujące. Doprawdy takie książki stają się hitami? Is tego nie rozumiała. Nie rozumiała jeszcze, że te same napalone na Greya mamuśki krytykują „ Trylogię Czasu”, „ Nevermore” czy też „Bractwo Czarnego Sztyletu”. 
 To ją jeszcze bardziej irytowało. Przeczytała te książkę tylko i wyłącznie po to by wiedzieć, czemu It na nią tak klnie. I w pełni popierała jej zdanie „ książka dla starych bab, które nie mają życia seksualnego i muszą się czymś podniecić…Byłabym w stanie pokazać im jakieś 30 książek, w których jest seks a nie są takie em, płytkie”.  Sama znała setki lepszych powieści. Nie rozumie, czemu to coś stało się bestsellerem i nie ma zamiaru rozumieć. Przez swoje zamyślenie wpadła na kogoś i się wywróciła. Tym kimś okazała się… Soli. Dziewczyna pomogła jej wstać i się przytuliły na przywitanie. Nie obyło się bez całusów w policzek i takich tam…( ja ci dam „takich tam”! -dop Itachi)
- Co ty tu robisz?- Spytała Shiroi.
- Przyszłam kupić „Nevermore. Cienie” a ty?- Powiedziała masując głowę. ZDERZENIE CZOŁOWE Z SOLI LVL EKSPERT”.
-Szukam książeczki o bardzo obiecującym tytule. „ Historia dyktatury: Jak zawładnąć światem”. Wypróbuje ją na Hidanie- Powiedziała z uśmiechem godnym diablicy.
- Chciałabym to zobaczyć- odparła ze śmiechem Hozuki - pomogę ci szukać a ty mi okej?
- Pewnie- Objęły się w pasie jak na przyjaciółki przystało i ruszyły w poszukiwania.
Itachi był bliski zawału. Nie rozumiał jak JEGO dziewczyna może woleć kobietę. W dodatku Soli! Toż to bez sensu. Przecież to On jest ten piękny wspaniały, przystojny i najlepszy Uchiha nie jakaś tam Soli. Zresztą jak można być Bi? I to dla kobiety, której się nie zna? No jak? Łasica nie znał odpowiedzi na te pytania, ale wiedział, że to ON jest najlepszą partią dla Is. Nie zrozumcie go źle, lubił Soli, jako kumpele, ale nie wyobrażał sobie jej związku z Hozuki. Itachi złapał się za głowę i geście rozpaczy zaczął szarpać swoje długie kudły. Ludzie patrzyli na niego jak na psychola. Cóż chłopak w krzakach wyrywający sobie włosy i gadający do siebie, jaki to on nie jest boski to dość niecodzienny widok. W czasie jego inteligentnych rozmów ze sobą dziewczyny zdążyły znaleźć książki i podejść do kasy.
- Wiesz ja jeszcze chwilę zostanę. Może znajdę coś ciekawego- powiedziała Shiroi i przytuliła koleżankę na pożegnanie.
Ledwo wyszła z budynku i skierowała się w drogę powrotną, a ktoś dopadł do niej i chwycił mocno za ramiona.
― Isabel! ― Usłyszała głos Itachiego. Spojrzała zdezorientowana na chłopaka.
― Itachi...  Ała. Puść mnie, to boli. ― Syknęła cicho.
― Isabel, czemu nie mówiłaś!? ― Potrząsnął nią, ignorując prośbę brązowowłosej.
― Eh? ― Zmarszczyła brwi. Nie mówiła mu, o czym? O co mu chodzi? Nie mógłby mówić trochę jaśniej…? ― O co ci chodzi Itachi? I… Czemu masz zielsko we włosach? ― Uniosła dłoń i wyjęła mu z czupryny kilka gałązek.
― Nie udawaj, Is… ― jęknął rozpaczliwie i spuścił głowę. Wyglądał, jakby za moment miał się popłakać z bezradności. ― Nie kłam! Znam prawdę! ― Teatralnie odwrócił od niej.
― Itachi…? O czym ty…? ― Wydukała, ale niedane było jej skończyć.
― O Soli! ― Wrzasnął ― Wolisz ją, prawda?! Wolisz kobiety! Mam rację?! Jesteś Bi! ― Wygarnął na jednym tchu.
Dziewczyna rozchyliła ze zdumienia wargi. Wpatrywała się w Uchihę szeroko otwartymi oczami. Woli kobiety? Soli? Bi? Słowa czarnowłosego raz po raz odbijały się echem w jej umyśle. Zapadła krępująca cisza, która tylko utwierdziła go w przekonaniu, że się nie myli. Zacisnął usta i posłał jej pełne wyrzutów spojrzenie.
― Myślałem, że mi ufasz. ― Warknął i odwrócił się na pięcie. Nie zrobił jednego kroku, gdy doszedł go głośny śmiech. Zerknął przez ramię na Isabel. Dziewczyna zgięła się w pół od śmiechu i ledwo utrzymywała na nogach. Teraz się śmieje! Nie dość, że go zdradza z SOLI, to jeszcze się z niego śmieje!
― Jesteś kompletnym kretynem, kochanie. ― Wydukała pomiędzy spazmami śmiechu.
― Wiem! Mogłem się od razu zorientować, że… ― Hozuki przerwała mu w pół zdania. Błyskawicznie znalazła się przy nim i w dalszym ciągu rozbawiona pocałowała czule w usta. Brunet zamrugał zdezorientowany. Teraz, to już się całkiem pogubił. To ona tak na dwa fronty…?
― Itachi kocham cię. Ciebie i tylko ciebie. ― Zachichotała.
― Ale… Ale Soli…
― Idioto, czy ja cię posądzam o jakieś bliższe kontakty z chłopakami?
― Nie. ― Burknął. ― Ale Dei mówił…!
― Dei to kretyn, przecież wiesz. ― Westchnęła i wtuliła się w jego klatkę piersiową. Stali tak chwilę, aż nagle odsunęła się od niego gwałtownie. ― Co nie zmienia faktu, ze mi nie ufasz. ― fuknęła obrażona.
― N-Nie… To nie tak… Przepraszam… ― zaczął się tłumaczyć, ale ponownie mu przerwano. Isabel parsknęła śmiechem i zerknęła na niego.
― Zabierzesz mnie do kina, to zapomnimy o sprawie! ― Zaproponowała i posłała mu cwaniacki uśmieszek.
Zapomnimy, ale najpierw opowiem dziewczynom- dodała w myślach, chwytając Uchihę pod ramię.

*           *          *

– Soli, pożyczysz  mi kiedyś tą książkę – odparła Tsu.
– Bardzo chętnie – odparła dziewczyna.
– Yami, teraz ty!

*           *          *

Yamiko! Ja cię błagam! – szepnął Tobi, próbując odzyskać swą ukochaną.
Ale dla niej było już odwrotu.
Dziesięć paczek popcornu, pięć paczek orzeszków ziemnych, dwanaście litrów coli – właśnie z takimi oto zakupami Yami wparowała do domu Uchihy. Nie, nie robili całonocnego maratonu Trudnych Spraw. Nie, nie zamierzali oglądać My Little Pony  – starczyło im na siedem maratonów przygód kucyków.
– Tobi!~
– NIE! – krzyknął chłopak. – Yami, to jest już obsesja!
– Ja od dzisiaj nie jestem Yamiko  – odparła dziewczyna. – Mów mi… RYCZ! (chodzi tu o Ridge’a xD – dop. Is).
Tobi się załamał. O ile nikt go nigdy do takiego stanu nie doprowadził, to teraz czuł się jakby miał wybuchnąć. Zawrzało w nim, i to mocno. To naprawdę trzeba być kretynem, żeby pozwolić własnej Karolinie robić coś takiego. Ale… on nie wiedział. Robiła to w tajemnicy. Wszystko się okazało się być brudnym sekrecikiem. Był więcej niż zdruzgotany – pozwolił oglądać swojej dziewczynie przygody Forresterów! Dlaczego Hattori wciągnęła się w ten kretyński serial z 1987 roku?! Przecież MODA NA SUKCES to najgłupsza opera mydlana, jaka kiedykolwiek powstała, przynajmniej oczami Uchihy. Niestety, Yami ze względu na swoje rodzeństwo, nie mogła zorganizować maratonu z przygodami tej zajebistej rodziny w swoim domu, tak też przyszła do Tobiego. Była pewna, że jej ukochany się zgodzi… NIE TYM RAZEM, MOI DRODZY!
– Posłuchaj, RYCZ – zaakcentował ostatnie słowo zamaskowany. – Nie pozwolę ci oglądać tego gówna w moim domu!
Yami wybuchła. Nie pozwoli obrażać przygód swojego Rycza, co to, to nie! Nigdy! Przenigdy!
– Tobi! Moja ty Tejlor (Taylor xD – dop. Is) – zaczęła. – to ty posłuchaj. To najzajebistszy serial ever, a ty mi nie pozwalasz go obejrzeć… DLACZEGO DOSZŁO DO NASZEGO ROZWODU, KOCHANA? DLACZEGO?!
Tobi po raz pierwszy patrzył na nią jak na idiotę.
– Jakiego rozwodu?! I czemu ja jestem kobietą?!
Ale Yami go tylko zignorowała i padła mu u stóp.
– OCH, TEJLOR, BŁAGAM! WYJDŹ ZA MNIE ZNOWU! KOCHAM CIĘ, BRUK ( Brooke) TO PRZESZŁOŚĆ! – krzyczała.
– Ale Yamiko…
– RYCZ, SKARBIE, RYCZ! – krzyczała.
Tobi o mało zawału nie dostał. Wiedział doskonale, o co chodzi Hattori – nie przestanie dopóki Uchiha nie zgodzi się na całonocny, a nawet całodobowy maraton MODY NA SUKCES. W sumie… mógł się zgodzić. Przecież mu nic nie zaszkodzi, nie? Chyba, ze spaczy sobie mózg. Ale w towarzystwie Yamiko wszystko mógl stracić.
To się nazywa MIŁOŚĆ.
Chyba.

*           *          *

Dziewczyny zaczęły się śmiać wniebogłosy.
– Yamiko, widzę, że uczysz się terroru od najlepszych… – zaczęła Isabel.
– Mam świetną korepetytorkę! – odparła Hattori.
Wzrok wszystkich spoczął na Soli. A ona, najwidoczniej, zamierzała się szczycić swoją dyktatorską naturą…
– Dobra, dobra – zaczęła Tsu. – My tu gadu-gadu , a It się jeszcze w naszym konfesjonale nie spowiadała…
Sasori to złamas. Zjebany chuj w dupe jebany. Tsu masz moją zgodę żeby zrobić z niego rudą pastę do butów. wywarczała Itami. Tsuki uniosła lekko brwi, posyłając jej zdumione spojrzenie.
Łał. mruknęła tylko. Ktoś tu chyba nie w sosie? posłała It wyczekujące spojrzenie, dając do zrozumienia, żeby zaczęła opowiadać.

*           *          *

Itami zerknęła na radośnie migoczący ekran komórki. Zerknęła na niego, a jej oczom wyświetlił się napis inforumujący, że czeka na nią „1 wiadomość od nieznanego numeru”. Podniosła się do siadu i ignorując pytające spojrzenie Sasoriego, na którym wcześniej opierała się głową, otworzyła wiadomość. Z każdym następnym słowem jej uśmiech coraz bardziej się poszerzał, aż w końcu pisnęła zachwycona.
Co? mruknął Akasuna.
Nie ważne! ucięła. Ruki z The GazettE- jej ideał- urządza na swoim Twitterze losowania. Wybiera numer jakiejś fanki i pisze z nią.
I WYBRAŁ WŁAŚNIE IT!
Dziewczyna nie mogła być chyba bardziej szczęśliwa.
Całkowicie zapominając o obecności Skorpiona, zaczęła zawzięcie SMSować.
Sasori z nieukrywaną frustracją przyglądał się swojej dziewczynie. Co niby jest takie ciekawe, że zapomina o jego istnieniu, hm? Przez następne dziesięć minut wwiercał w nią swój wzrok, ale ona najzwyczajniej w świecie miała to w dupie. Wolała szczerzyć się do tego durnego telefonu i wystukiwać jakieś SMSy.
Pewnie znowu Mangetsu, prychnął w myślach i zaczął przeglądać jakieś czasopismo o motorach.
W końcu It podniosła się na nogi.
Idę po coś do picia. Przynieść ci?
Możesz. wzruszył ramionami.
Dziewczyna wyszła, zostawiając komórkę na dywanie. Przygryzł wargę i po upewnieniu się, że zeszła na dół, sięgnął po smartfona. Odblokował ekran i wszedł w skrzynkę odbiorczą.
Ruki to było pierwsze, co rzuciło mu się w oczy.
Zmarszczył brwi.
Jaki kurwa Ruki? warknął pod nosem i zaczął czytać. „uwielbiam cię”, „jesteś świetny”, „znam wszystkie wasze piosenki”. Dalej nie czytał. Siedział odrętwiały, wpatrując się sztywno w telefon, który przed sekundą odłożył na miejsce. It…
Już jestem! zaświergotała dziewczyna, wchodząc po chwili do pokoju.- Proszę. Podała mu butelkę coli, a potem z powrotem chwyciła telefon i znowu zaczęła pisać.
Itami… mruknął cicho, nieobecnym wzrokiem śledząc skład chemiczny napoju. Kim jest ten cały Ruki? podniósł na dziewczynę wzrok. Namida drgnęła na dźwięk imienia swojego idola i spojrzała z niedowierzaniem na Sasoriego.
Czytałeś moje SMSy? prychnęła oburzona. Sasori! Tak nie można!
Pff… obruszył się. Sądziłem, że to znowu Mangetsu i coś knujecie, a co widzę? Moją dziewczynę flirtującą z jakimś facetem! Kim jest Ruki? powtórzył twardo.
Nie flirtuję z nim! warknęła. To mój idol! Wokalista The GazettE! wykrzyczała. Nie mogę uwierzyć, że zrobiłeś coś takiego! Nie ufasz własnej dziewczynie?!
Jak mam ci zaufać, skoro tuż pod moim nosem podlizujesz się jakiemuś tam Rukiemu?! też podniósł głos. Co? Znudziłem ci się już?!
Jashinie, jakiś ty głupi! odwróciła od niego głowę. Idź sobie. wskazała palcem na drzwi, wciąż nie patrząc na Skorpiona. Sasori zacisnął dłonie w pięści i podniósł się gwałtownie, kierując do wyjścia. Na chwilę zatrzymał się jeszcze i zerknął na dziewczynę.
Miłego pisania z Rukim. wysyczał, wymawiając imię wokalisty, jak największe plugastwo świata i trzasnął drzwiami. Półka wisząca obok zatrzęsła się, a zdjęcie, które tam stało spadło na ziemię. Itami podniosła je i odstawiła na miejsce. Potem podeszła do okna. Widziała jak chłopak wsiada na motor i zakłada kask. Zanim ruszył, rzucił jeszcze wściekłe spojrzenie na jej okno. Ich oczy skrzyżowały się na ułamek sekundy. It, równie wściekła, co on odeszła od okna i walnęła się na łóżko. Słyszała warkot jego motoru, który po chwili zamilkł.
Pieprzony dureń… warknęła pod nosem.

*           *          *

– Nie przejmuj się, It –  powiedziała Is, tuląc kumpelę.
Itami prychnęłą, ale odwzajemniła uścisk przyjaciółki.
– A kto powiedział, że ja się przejmuję?! – zapytała, niemalże krzycząć. – Czuję się wręcz znakomicie!
– Ej… – zaczęła nagle Ush. – Wszystkie się spowiadałyśmy… A co z tobą Tsu?
Dziewczyny zmierzyły czarnowłosą wzrokiem. Ta tylko uśmiechnęła się, niczym szczwany lis.
– Ja tam nie mam nic do ukrycia… – zaczęła.
– No to gadaj, a nie! – pogoniła Domino.

*           *          *

Tsuki siedziała przed komputerem i myślała jak uprzykrzyć życie tej małej kanalii. Sam fakt, że to oddycha doprowadzał ją do ciężkiej w zniesieniu agonii, nienawidziła bachora jak cholera. Nawet wpadła na plan wycieczki do jego szkoły i zrobienia mu siary…, ale to za mało artystyczne…
Eh- westchnęła- za dużo spędzam czasu z Deiem, niedługo będę pełnoprawnym artystą- zaśmiała się i wróciła do planowania krwawej i bolesnej śmierci Uchihowskiego szczyla. W swoim zamyśleniu nie zauważyła, że kręci się na fotelu w kółko. Nagle rodzice na dole podskoczyli słysząc krzyk córki
- JEEEEEEEEEEEEST! BĘDZIESZ MIAŁ ZA SWOJE MAŁY KUNDLU!- Dziewczyna podniosła się szybko, co poskutkowało bliskim spotkaniem z podłogą. Niezrażona rzuciła się do komputera, i weszła na bloggera.- Trzeba jeszcze zaangażować It i Soli- mruczała wypisując jak szalona nazwę bloga.
„ Mroczne Sekrety Sasuke Uchihy”- wiedziała, że wszystkie irytujące pomioty ze szkoły tego dziwadła będą to czytać. A ona będzie wylewać tam swoją nienawiść do niego! Oczywiście nie zapomni o męczeniu go. Tsuki zaśmiała się szatańskim śmiechem. Złapała komórkę i wykręciła do Itami. Po chwili przełączyła na konferencję i dodała Soli. Zaczęła objaśniać dziewczynom swój arcyzajebisty plan. Cóż w końcu to jej plan, więc musi być bardziej zajebisty niż to ustawa przewiduje. Tak jak myślała, przyjaciółki od razu się zgodziły na niszczenie opinii małemu pokurwieńcowi w necie. Rozłączyła się i usiadła przed monitorem.- Od czego by tu zacząć? Co by cię najbardziej przeraziło Sasuś?- zadała sobie pytanie w myślach. Rozejrzała się po pokoju jej uwagę przykuła komoda. Powoli jak w transie wstała i podeszła do niej. Złapała ramkę ze zdjęciem z wypadu do klubu gdzie ten nic nie wart śmieć pokazywał swoje niezbyt interesujące ciało.- Już wiem. Twoje dni dzieciaczku są policzone- zaśmiała się złowrogo. Złapała wszystkie fotki gdzie on był i wróciła do komputera. Postanowiła je wszystkie zeskanować. - Zniszczę go, będzie skończony. Poniżony. Upokorzony.- Mruczała do siebie czekając aż maszyna skończy kopiować fotografię. - Gdybyś nie był takim skurwielem to może bym cię żałowała…, Chociaż nie nawet wtedy bym ci życzyła jak najgorzej.- Cała w skowronkach zeszła na dół do rodziców. Dorośli popatrzyli na swoją córkę jak na przybysza z innej planety.
- Córciu czy ty się dobrze czujesz?- zapytała troskliwie mama kładąc jej ręce na czerwonym z podekscytowania czole Tsu.
- Pewnie, czuje się znakomicie! - Powiedziała z uśmiechem godnym rasowego psychopaty-Ahh, mamuś wpadną do mnie It i Soli. Nie macie nic przeciwko? To dobrze, że nie- dodała i nie czekając na jakiekolwiek sprzeciwy odwróciła się na pięcie i poszła do kuchni. Gdy zniknęła za drzwiami rodzice wymienili zaniepokojone spojrzenia. Jak tylko weszła do kuchni skierowała się do lodówki. - Muszę znaleźć coś do ochłodzenia-mówiła do siebie myszkując w środku.- Coś smacz…MAM!- Tsuki złapała karton mleka i zamknęła lodówkę kopniakiem, otworzyła i nie bacząc na jakiekolwiek zasady higieny, kultury , BHP czy chuj wie czego….Napiła się z gwinta. Zabrzmiał dzwonek. Z mlekiem w ręku udała się w stronę drzwi otworzyć, przed nią stały Itami i Soli. Dziewczyna kazała im wejść ruchem ręki. Przywitały się z jej rodzicami i poszły na górę do jej królestwa. Pośród plakatów z yaoi i hentaiami Itami rozwaliła się na łóżku z nogami opartymi o ścianę a Soli usiadła na fotelu przy kompie. Z błyszczącymi oczami Tsu dokładnie wyjaśniła im swój straszliwy dla Uchihy plan. Dziewczyny chętnie przystanęły do opublikowania tych krępujących fot. Zaczęły tworzyć pierwszą notatkę na bloga.
„ Yo! Skoro znaleźliście tego bloga musicie być fanami lub wrogami młodego Uchihy! Jeśli tak to miejsce idealne dla was! Będziemy opisywać wszystko, co wiemy o tej małej chujozie ku ogólnej uciesze! ~ ekipa bloga „
Do notki dodały zdjęcia Sasuke i striptizerki. Teraz pozostało tylko czekać na komentarze. Soli siedziała przed kompem i kontrolowała sytuację. Nie minęło dziesięć minut i już były pierwsze hejty na nie.
- Słuchajcie komentarzy „ Jesteście dziwkami! Jak można nie lubić Sasusia? To nie normalne! IDIOTKI! Obiecuję że was znajdę i wbiję do głowy miłość do Sasuke. Bo on jest BOSKI! A wy mu zazdrościcie… suki”
- Ta laska nie zna się na subtelnej sztuce hejterstwa- mruknęła Tsu między spazmami śmiechu, a Soli razem z Itami jej przytaknęły.- Cóż nikt się nie zna na tej sztuce tak dobrze ja, Tsuki Mangetsu

*           *          *



Dziewczyny roześmiały się. I tak właśnie im minął kolejny babski wieczór. Bez stresu, napięcia – po prostu na luzie. I chyba o to chodziło.

***
Tsu:
Heheszky xD
To było zajebiste, ej. 

Jestem okrutna, soł sad :<

Isabel:

Po pierwsze - ogromne podziękowania dla Tsu i It, które pomogły mi z tym rozdziałem. Niektóre retrospekcje one napisały. Dziękuję ♥
HISTORIA DYKATATURY: JAK ZAWŁADNĄĆ ŚWIATEM - pomysł idealny dla Soli ^^
Tak też... Hm... Itachi był słodzituki... ;3



7 komentarzy:

  1. Ożesz! Tego się nog spodziewałam...
    Mroczne sekreciki. Mrau, mów mi więcej, karm moją wygłodniałą wyobraźnię. ^^
    Nie wiem co najpierw skomentować... Zacznę od początku:
    Chłopaki podsłuchują, nie ładnie. Wjebałabym xd
    Dei to kretyn, jak słuchać to porządnie, ale nie. Po chuj robić to porządnie... Żenada -_-'
    Dziewczyny są zajebiste!!! Te sytuację były epicko artystyczne!! :D
    Domi... Eee nope. Jebłam XDDDD katsuyocośtam to slurwiel. Nie mam słów, ale przynajmniej kasę zarobiła ;P Zawsze jakiś zaciesz, ne?
    Ushio, hyhyhy <3333 Krycha to taki forever alone, czy coś. Boziu, jakie to bylo straszne *wzdryga się* Fajnie go opisałaś, syfy, chrupki... Mniam? Nagato rozwala system, kurwa, biedna Ushi xDDDDDDD
    Isabel... No nie mogę. Serio? Bi? Oj Itaczu, Itaczu... Psychopata Xd I to z Soli? Też se liżę dupe z koleżanką (nie dosłownie, nie jestem... TAKA)
    Yamiko, ty potworze!!! Moda na sukces, to najgorsze gowno jakie oglądałam for ever! Jednak terror zawsze spoko. Współczuję jednak Tobiemu, chociaż nie już mi przeszło, RYCZ!!
    Itami. No tu się wkurwiłam. SASORI JEST NAJLEPSZY!!! ŻADEN ZASRANY PEDAŁ MU NIE.DORÓWNA, NIGDY!!! Ruki... Nie, nie jaram się nim tak jak boskim rudzielcem, arrrrr. Pogódźcie się, plose.
    I w końcu Tsuki. Oł jes!!!! Może i jakoś tam toleruje Sasuke, ale podoba mi się wszystko co na niego macie. Fanki się odzywały. Oezu, kojarzyło mi się z dziwkami Biebera O,o
    Enyłej świetnie, jednak coś mnie martwi. Gubicie wątki, rozdziały zaczynają się nie mając nic wspólnego z poprzednim, tp nie dobrze! Jaka była decyzja Domi i Kakuzu? Co się działo w domu Naru? Brak ciągu... Poprawie się, bo to robi się niesmaczne. Bardzo.
    Pozdrawiam Was kochane!!! ;*********

    OdpowiedzUsuń
  2. Booże, co wy bierzecie, że później powstają takie notki? XD Ogólnie, to fajnie rozwinęłyście te wszystkie retrospekcje :) Jest jednak jedna rzecz, która mi się nie spodobała: Itami! Nie wyzywaj Sasoriego! :c Jak go nie chcesz, to mi go oddaj, chętnie go przyjmę z otwartymi rękami <3 Proszę ich ładnie pogodzić, może niech It da mu choć raz wygrać w kuku? :D

    Pozdrawiam i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  3. HAHAHAHA DOBRE :D
    MISTRZOWSKI TEN BLOG O SASUKE
    POWINNYŚCIE DAĆ TEŻ COŚ JAKŻE MIŁEGO O SAKUR(W)IE
    NAJBARDZIEJ ROZWALIŁO MNIE Z TYM ŻE IS JEST BI
    IT DOBRZE MÓWI KOCHAM SASORIEGO, ALE NIECH ON SOBIE ZA DUŻO NIE MYŚLI I SIĘ KURDĘ W TELEFONIE DZIEWCZYNY NIE GRZEBIE

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli macie w planach założenie takiego bloga, poinformujcie mnie o tym^^
    HISTORIA DYKTATURY: JAK ZAWŁADNĄĆ ŚWIATEM- książka idealna dla Soli, no!
    No KURWA, ten Itacz mnie wnerwia! Ale muszę przyznać, że widok Itacza w kwiatach byłby kuszący ;3
    Skorpionue ty durny! No comments…
    Heh… Tsuki zamienia się w Dei'a ^^
    Bo tylko dresy zarywają do Ush! Ale wiem co czujesz, bo do mnie żule, menele i pijacy. No i kolega, który ćpa (czy jak się to pisze) ^^
    Yami~ Ty mnie powalasz… xD
    I Domi… Heh, zawsze tego kuzyna, którego imienia nie dane mi było zapamiętać można wypierdzielić pod auto ^^
    Brawo Tsu- masz idealne wymiary na kota!

    Pozdrawiam i przepraszam za No comments, ale byłam leniiiiwaa…

    OdpowiedzUsuń
  5. Przez cały czas się chichrałam....
    Dzięki wam moje drogie nie jestem już śpiąca i mogę pilnować suczki a jak coś to budzić mamę aby poród przyjmowała....
    Ach Nagato kochanie ty w stroju Supermena... Aż chce się to zobaczyć...
    Tsu... jeśli założyłaś takiego bloga to podaj adres i będę go czytała... jak ja nie cierpię tej durnej gnidy....
    Soli trzymaj Hidana pod pantoflem...
    Yami po prostu mnie rozbrajasz....
    Domi w każdej chwili kuzynka można walnąć wudką w głowę a jak butelkę rozwali to będzie musiał ci za nią zapłacić....
    Dobra ja kończę więc, życze wam dużo weny, udanych wakacji i czekam do środy...
    Ps. Jak moje drogie odpowiecie na pytania to wyślijcie mi to albo na gg-47632179 kub na pocztę- aniajaros9@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Isabel jako biseksualistka,zdradzająca Itasia z Soli?Spadłam z krzesła.
    Tsu,kochana.Mimo,że całkiem lubię Sasuke,poproszę Cię o tenże adres ^^.Aha,i domyślam się,iż ten komentarz napisała ruda małpa zwana Karin?
    Yamiko...CZYŚ TY ZWARIOWAŁA?!Porzucić My Little Pony i Trudne Sprawy dla...dla...MODY NA SUKCES?!Tobi,wyrazy współczucia.
    Itami.Mam nadzieję,że pogodzisz się z Sasorim.Naprawdę mam taką nadzieję.
    Ushio,co tam u Krychy,kochanego Twego?Mam nadzieję,że dałaś potem Nagato ogromniastego całuska (z języczkiem!;p),jakoże uratował Cię?
    Soli,tak Soli...HISTORIA DYKTATURY: JAK ZAWŁADNĄĆ ŚWIATEM.Pożyczysz mi tę książkę?Zastosuję ją na mym chłopaku,może się czegoś nauczy...
    Ok,ja spadam.

    P.S:Ja to da dawna Alicja Sadowska.

    OdpowiedzUsuń
  7. oooo lol
    Blogger postanowił zrobić mi psikusa i nie powiadomił mnie ani o tej notce, ani o kolejnej.. cóż mało zabawne
    W każdym razie rozdział boski, uśmiałam się w niektórych momentach poważnie :D
    Blog o Sasuke.. czytałabym <3

    OdpowiedzUsuń